za_tęczą
Dołączył: 28 Maj 2011
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: któż to wie... Płeć: Kobieta
|
|
Saro, bardzo pięknie to wszystko opisałaś, wcale nie za długo.
Ja palę kilkanaście lat, nie bardzo dużo, paczka na dzień to mój rekord. Czasem robiłam kilkumiesięczne czy kilkutygodniowe przerwy. Ogólnie to źle się czuję przez papierosy i uzależnienie ma chyba wymiar głównie psychiczny.
Gdy dowiedziałam się o chorobie Mamy, zaczęłam palić sporo, potem Mama odeszła i wtedy to poszło... Paliłam i paliłam. Znajomi, przyjaciele w większości nie palą, więc czułam się napiętnowana i paliłam dalej.. Paliłam nawet w szpitalu przed operacją i po niej.
Latem 2010 była kolejna operacja, wbrew temu nastąpił lepszy okres w moim życiu, poczułam się ok, papierosy zaczęły mi mniej smakować. Jesienią przyszły poważne zmartwienia i znów fajki w ruch..
Jednak w lutym po kolejnej chorobie coś we mnie się przestawiło tak na całego... Znienawidziłam papierosy!! Nie mogłam znieść ich zapachu, nie tolerowałam palenia obok mnie, raz spróbowałam zapalić i w połowie musiałam zgasić, po prostu mnie odrzucało! Byłam wyczulona na dym w najmniejszym stężeniu. Stało się to "samo", nie robiłam żadnych starań.
Mój J palił sporo, wtedy zaczęłam go zachęcać, żeby przestał, że to szkodzi, nie pomaga... Oczywiście, na nic.
I przyszedł maj, kiedy J umarł J. To był 16 maja. Wśród rzeczy, które po nim zostały, był jeden papieros - dlaczego go nie spalił, nie zabrał? Papierosy były dla niego skarbem...
Pierwsze, co zrobiłam, jak się przekonałam, co się stało, to spaliłam tego papierosa i poszłam do sklepu po paczkę.
Od tej pory stale palę, dużo, źle się czuję, mdli mnie, słabnę i palę.
Daję sobie jeszcze trochę czasu, bo wychodzę z założenia, że musi nadejść ten czas, kiedy pożegnam to dziadostwo, jednak to musi być impuls, jakaś energia, na razie mi tego brak... Nie jestem chyba gotowa.
A może w jakiś sposób czuję więź z J, paląc w ogródku, jak on to robił.
Moja Mama też paliła, bardzo, bardzo dużo.
|
|