Forum www.polana.fora.pl Strona Główna   www.polana.fora.pl
Forum dyskusyjne Życie po życiu, Kontakt ze Zmarłymi, Odzyskiwanie Dusz, Oczyszczanie Energii, Egzorcyzmy, Świadome Śnienie, Oobe, Radykalne Wybaczanie, Rozwój Duchowy
 


Forum www.polana.fora.pl Strona Główna -> ...budzący aromat kawy, zielonej herbaty, pierwsze promienie Słońca, a może w blasku Księżyca obsypanym dźwiękiem Gwiazd? Chcesz coś napisać od Siebie -> Takie tam, opowiastki...
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post Takie tam, opowiastki... - Wysłany: Czw 16:01, 10 Lis 2011  
Freya
Mol Książkowy



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


Idealna partnerka.

Dawno, dawno temu do pewnego mistrza zen przyszedł człowiek i powiedział, że nie może znaleźć dla siebie partnerki, która by mu odpowiadała i którą kochałby do końca życia.
- A jaka miałaby być ta kobieta? - zapytał mędrzec.
Człowiek zastanowił się chwilę, a potem rzekł:
- Tęsknię do kobiety kochającej, mądrej, odpowiedzialnej, szlachetnej, radosnej, czułej, wrażliwej, delikatnej, pięknej, zmysłowej, zaradnej, silnej, samodzielnej... która kochałaby mnie do końca życia.
Dodał jeszcze kilka równie rzadkich cnót, po czym zapytał mnicha, co ma począć.
Mędrzec zajrzał mu głęboko w oczy i powiedział:
- Znam absolutnie pewny, lecz bardzo trudny sposób, dzięki któremu spotkasz właśnie taką kobietę.
- Jaki to sposób?! - zapytał ucieszony człowiek. - Jeśli mi go zdradzisz, oddam ci wszystko, co posiadam!
- Niczego od ciebie nie potrzebuję - odpowiedział mistrz. - Musisz mi tylko przysiąc, że z niego skorzystasz.
Człowiek przysiągł na wszystkie świętości, że zastosuje się do rady mędrca, a kiedy trochę się uspokoił, mistrz z naciskiem wyszeptał mu do ucha:
- Jeśli pragniesz spotkać kobietę kochającą, mądrą, odpowiedzialną, szlachetną, radosną, czułą, wrażliwą, delikatną, piękną, zaradną, silną i samodzielną - to najpierw sam musisz się takim stać. Tylko w ten sposób ją znajdziesz. A nawet jeśli jej nie spotkasz, nie będzie to już wtedy miało dla Ciebie większego znaczenia.

Autor nieznany




Widok z okna

Było sobie kiedyś dwóch ciężko chorych mężczyzn, którzy dzielili niewielki pokoik w pewnym szpitalu. Pokój naprawdę mały, miał tylko jedno
okno.
Jeden z chorych, ten, którego łóżko znajdowało się naprzeciw okna, mógł codziennie po południu - w ramach leczenia - siadać na godzinę w swoim
łóżku, co miało pomóc odprowadzić wydzielinę z płuc, czy coś takiego. Drugi mężczyzna musiał niestety cały czas leżeć.
Tak wiec każdego popołudnia pierwszy z chorych siadał wsparty poduszkami naprzeciw okna i spędzał godzinę, opisując swemu towarzyszowi, co widzi za oknem.
Najwyraźniej okno wychodziło na park. Był tam staw, a w nim kaczki i łabędzie. Dzieci rzucały im kawałki chleba albo puszczały łódki,
Pod rozłożystymi koronami drzew spacerowali, trzymając się za ręce, zakochani; były kwiaty i trawniki, na których grywano w softball. A w tle, za drzewami, rozciągał się wspaniały widok na miasto.
Mężczyzna, który nie mógł siadać i oglądać tego wszystkiego, słuchał łapczywie słów współtowarzysza, ciesząc się każdą minutą opowieści.
Dowiadywał się, jak to jakieś dziecko nieomal wpadło do stawu i jak ślicznie wyglądały dziewczęta w letnich sukienkach.
Odnosił wrażenie, że dzięki relacjom swego przyjaciela sam widzi dokładnie, co dzieje się za oknem.
Któregoś popołudnia uderzyła go dziwna myśl: dlaczegóż to niby tylko tamten mężczyzna miałby rozkoszować się widokiem z okna?
Czy i on nie miał prawa wyjrzeć na zewnątrz?
Wstydził się swojej zazdrości, lecz im bardziej starał się o niej zapomnieć, tym większe dręczyło go pragnienie zmiany.
Zrobiłby wszystko, byleby wyjrzeć przez to okno!
I oto pewnej nocy, wpatrzony w sufit, usłyszał jak jego współtowarzysz budzi się i kaszląc i dusząc się, rozpaczliwie szuka przycisku, którym
mógłby przywołać pielęgniarkę. Nie pomógł mu jednak, obserwował go tylko.
Oddech tamtego biedaka wkrótce zamarł. Rano zabrano jego ciało.

Odczekawszy nieco, by nie przekroczyć granic przyzwoitości, mężczyzna poprosił, by przeniesiono go do łóżka naprzeciw okna.
Spełniono jego prośbę.
Otulony pościelą, leżąc wygodnie, czekał aż wszyscy wyjdą.
Potem podniósł się ciężko na łokciu i zaciskając z bólu zęby, zerknął przez okno.
Za oknem była ściana.

Andrzej Borecki


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 17:13, 10 Lis 2011  
MW




Dołączył: 16 Gru 2010
Posty: 829
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: warszawa
Płeć: Kobieta


Święta Prawda Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 19:34, 11 Lis 2011  
błękitna




Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 775
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta


Świetne te opowiastki, już czekam na kolejne.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 19:36, 11 Lis 2011  
Freya
Mol Książkowy



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


Witaj błękitna.
Dawno Cię tu nie było Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 20:00, 11 Lis 2011  
Freya
Mol Książkowy



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


No to kolejna:)


Życie jest jak podróż pociągiem.


Życie nie jest niczym innym jak podróżą pociągiem:
składającą się z wsiadania i wysiadania,
naszpikowaną wypadkami,
przyjemnymi niespodziankami oraz głębokimi smutkami.

Rodząc się,
wsiadamy do pociągu i znajdujemy tam osoby,
z którymi myślimy być zawsze podczas naszej podróży:
naszych rodziców.
Niestety, prawda jest inna.
Oni wysiadają na jakiejś stacji pozbawiając nas swojej czułości,
przyjaźni i niezastąpionego towarzystwa.
Jednak to nie przeszkadza, by wsiadły inne osoby,
które staną się dla nas bardzo szczególne.
Przybywają nasi bracia, przyjaciele i cudowne miłości.
Wśród osób, które jadą tym pociągiem,
będą takie, które robią sobie zwykłą przejażdżkę,
takie, które wywołują w podróży tylko smutek...
oraz takie, które krążąc po pociągu
będą zawsze gotowe do pomocy potrzebującym.
Wielu wysiadając pozostawi ciągłą tęsknotę...
inni przejdą tak niezauważenie,
że nie zdamy sobie sprawy, że zwolnili miejsce.
Ciekawe jest, że niektórzy pasażerowie,
którzy są przez nas najbardziej ukochani,
zajmą miejsca w wagonach najbardziej oddalonych od naszego.
Dlatego będziemy musieli przebyć drogę oddzielnie, bez nich.
Oczywiście, nic nam nie przeszkadza,
by w trakcie podróży porozglądać się - choć z trudnością -
po naszym wagonie i dotrzeć do nich...
Ale niestety, nie będziemy już mogli usiąść przy ich boku,
ponieważ miejsce to będzie już zajęte przez inną osobę.
Nieważne; ta podróż właśnie tak wygląda:
pełna wyzwań, marzeń, fantazji, oczekiwań i pożegnań...
Ale nigdy powrotów.
A zatem, odbądźmy naszą podróż w możliwie najlepszy sposób.
Próbujmy zawierać znajomości z każdym pasażerem
szukając w każdym z nich ich najlepszych cech.

Wielka tajemnica na końcu polega na tym,
że nigdy nie będziemy wiedzieć na jakiej stacji wysiadamy,
ani gdzie wysiądą nasi towarzysze,
nawet ten, który zajmuje miejsce przy naszym boku.
Zastanawiam się, czy kiedy wysiądę z pociągu,
poczuję nostalgię...
Wierzę, że tak.
Oddzielić się od niektórych przyjaciół,
z którymi odbywałem podróż będzie bolesne.
Pozwolić, by moje dzieci pozostały same,
będzie bardzo smutne.
Ale chwytam się nadziei,
że kiedyś przybędę na stację główną
i zobaczę jak przybywają z bagażem,
którego nie posiadali przy wsiadaniu.
Uszczęśliwi mnie myśl, że współpracowałem przy tym,
by ich bagaż rósł i stawał się bardziej wartościowy.

Mój przyjacielu, sprawmy,
by nasz pobyt w tym pociągu był spokojny i wart starań.
Róbmy tak, by gdy nadejdzie chwila wysiadania,
na naszym pustym miejscu pozostała tęsknota
i miłe wspomnienia dla tych, co kontynuują podróż.

Tobie, gdyż jesteś częścią mojego pociągu, życzę...
Szczęśliwej podróży!




Tekst z netu...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Freya dnia Pią 20:01, 11 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 20:10, 11 Lis 2011  
za_tęczą




Dołączył: 28 Maj 2011
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: któż to wie...
Płeć: Kobieta


Freyu - piękne Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 8:56, 13 Lis 2011  
błękitna




Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 775
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta


Cytat:
Dawno Cię tu nie było

To prawda ostatnio trochę jest mnie mniej na Polanie. Teraz odrabiam lekcję, która pochłania dużo czasu ale zawsze miło jest choć przez chwilkę tu odpocząć. Chętnie czytam ten wątek więc jeśli coś Cię zaciekawi to umieszczaj, ja czekam, pozdr Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 21:05, 13 Lis 2011  
IX_karta




Dołączył: 13 Maj 2011
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zielone płuca polski
Płeć: Kobieta


piękne Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 21:10, 13 Lis 2011  
Freya
Mol Książkowy



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


Karteczko, cieszę sie ,ze zagladnęłaś Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pon 20:56, 14 Lis 2011  
Freya
Mol Książkowy



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


REGUŁY DLA ISTOTY LUDZKIEJ.


1 .OTRZYMASZ CIAŁO.
Możesz je kochać,albo nienawidzić, ale przez cały ten okres będzie ono twoje.

2. BĘDZIESZ SIĘ UCZYŁ.
Jesteś zapisany do szkoły zwanej życiem, nieoficjalnej i wypełniającej cały twój czas.
Każdego dnia masz w niej okazję do nauki. Możesz polubić te lekcje, albo też uważać,
że są głupie i oderwane od tematu.

3 .NIE MA ŻADNYCH POMYŁEK, SĄ TYLKO LEKCJE.
Rozwój jest procesem prób i błędów, eksperymentowaniem. "Nieudane"
eksperymenty są w takiej samej mierze częścią procesu, jak eksperyment, który
kończy się powodzeniem.

4. LEKCJA POWTARZANA JEST DO CZASU, AŻ ZOSTANIE WYUCZONA.
Lekcja będzie ci przedstawiana w różnych formach, aż zdołasz się jej nauczyć.
Kiedy się jej nauczysz, możesz przejść do następnej lekcji.

5.NAUKA NIE MA KOŃCA.
Nie istnieje okres życia, w którym nie ma lekcji. Jeśli zyjesz, uczysz się cały czas.

6.'TAM' NIE JEST NICZYM LEPSZYM, NIŻ 'TU'.
Kiedy "tam" zamieniło sie w "tu",otrzymujesz po prostu kolejne "tam", które znowu
będzie lepiej wyglądało niz "tu".

7.INNI SĄ ODBICIEM CIEBIE.
Nie możesz kochać czy nienawidzić czegoś , co wiąże sie z inną osobą,aż nie
odbije ona czegoś, co kochasz, lub nienawidzisz, a co wiąże się z tobą.

8.TO , CO ROBISZ Z ŻYCIEM ZALEŻY OD CIEBIE.
Masz wszelkie narzędzia i źródła, jakich potrzebujesz. To , co z nimi zrobisz,zależy
wyłącznie od ciebie. Masz wybór.

9.ODPOWIEDZI SĄ WEWNĄTRZ CIEBIE.
Odpowiedzi na pytania o życie są w tobie. Wszystko , co powinieneś zrobić, to
patrzeć, słuchać i ufać.

10.O WSZYSTKIM TYM ZAPOMNISZ.



Anonim.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 10:59, 20 Gru 2011  
Freya
Mol Książkowy



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


Wszystko powraca...

Był biednym szkockim farmerem.Nazywał się Fleming.Pewnego razu podczas pracy w polu dobiegło go wołanie o pomoc.Głos dochodził z pobliskich bagien.Pobiegł tam i okazało sie ,że mały chłopiec topi się. Uratował go.
Na drugi dzień przed jego wiesniaczy dom podjechał piekny powóz. Wysiadł z niego elegancki pan.Okazało się,ze to ojciec chłopca. Przybył ,aby podziękować farmerowi za uratowanie syna i wreczyc mu pieniadze.
Farmer odpowiedział,ze nie zrobił tego dla pieniędzy i nie przyjał zaplaty. Wtedy do domu gdzie meżczyźni rozmawiali wszedł Alexander- syn wieśniaka.
Kiedy bogacz dowiedział sie ,że to jego syn zaproponował farmerowi co innego: " Oplace nauke Twojemu synowi,aby zdobył takie samo wykształcenie jak mój.Jeśli chłopiec jest taki jak ojciec,to nie zmarnuje okazji do nauki,i obaj bedziemy z niego dumni".
Tak się też stało.
Syn farmera ukończył najlepsze szkoły i został sławnym człowiekiem- to sir Alexander Fleming- odkrywca penicyliny!
Natomiast wiele ,wiele lat potem chłopiec ,który został uratowany na bagnach zachorował na zapalenie płuc.Życie uratowała mu penicylina.
Chłopiec nazywał się sir Winston Churchill...


No cóż, życie uklada najlepsze historie, prawda?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Freya dnia Wto 17:57, 20 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 19:39, 27 Sie 2013  
Freya
Mol Książkowy



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


Bóg a nauka

Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
- Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?
- Tak, panie profesorze.
- Czyli wierzysz w Boga.
- Oczywiście.
- Czy Bóg jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry.
- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak.
- A Ty – jesteś dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły.
Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości
- Ach tak, Biblia!
A po chwili zastanowienia dodaje:
- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą I cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
- Oczywiście, panie profesorze.
- Więc jesteś dobry…!
- Myślę, że nie można tego tak ująć.
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale Bóg nie.
Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej
- Nie pomaga, prawda? Mój brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
Student nadal milczy, więc profesor dodaje
- Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?
Aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
- No tak… jest dobry.
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada
- Nie.
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął:
- Od Boga.
- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu – czy na świecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze …
- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda?
- Prawda.
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świece?
Student drżącym głosem odpowiada
- Występują.
- A kto je stworzył?
W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie
- Kto je stworzył?
Wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi – wykładowca zwraca się do kolejnej osoby
- Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta:
- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze..
- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze.. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
- I nadal w Niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia, nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje… Co Ty na to synu?
- Nic – pada w odpowiedzi – mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę… – powtarza profesor – i właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
- Panie profesorze – czy istnieje coś takiego jak ciepło?
- Tak.
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak, synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła – nie potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?
- Tak – profesor odpowiada bez wahania – czymże jest noc jeśli nie ciemnością?
- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.
Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie – wyjaśnia student
- twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, że
śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć Czy naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych I nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład – student rozgląda się po sali
- Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?
Audytorium wybucha śmiechem.
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?
W sali zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:
- Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej – stanowi niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi
- Oczywiście że istnieje.Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy
obecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.


PS.
Tym drugim studentem był Albert Einstein. Einstein napisał książkę
zatytułowaną „Bóg a nauka” w roku 1921.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pon 10:02, 23 Wrz 2013  
za_mgla
Mistrz Zmian



Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 5000
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy

Płeć: Kobieta


domyslalam sie, ze Szonowny Pan Albert posiadal niezle doswiadczenia w lataniu Wink


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 20:21, 07 Lis 2013  
Freya
Mol Książkowy



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


Tym razem nie będzie to taka sobie opowiastka,tylko relacja z wydarzenia, które działo się w TU i TERAZ , w zwyklej przecietnej rodzinie...
Posłuchajcie:

Historia / sprawa z Katowic.

Ta nieprawdopodobna historia zaczęła się banalnie. Rodzina wybiera się w niedzielę do kościoła. Odcinek pomiędzy domem a kościołem pokonują samochodem. Kiedy samochód zatrzymuje się na parkingu w pobliżu kościoła, dochodzi do nieszczęśliwego wypadku. Z opisu naszego rozmówcy wynika, że jego najmłodsza córka (14 lat) postanowiła wysiąść w trakcie, kiedy samochód poruszał się hamując.

Dzieci często są bardzo niecierpliwe i nie bacząc na niebezpieczeństwo wypadku chcą jak najszybciej wysiąść z jadącego przecież jeszcze auta. I doszło do nieszczęścia - jej noga trafiła pod tylne koło samochodu prowadzonego przez ojca. Dziewczynka zaczęła krzyczeć z bólu i leżeć na ziemi trzymając się za stopę. Jej ojciec natychmiast wsadził ranną córkę do samochodu i tak szybko jak to tylko możliwe pojechał z nią na ostry dyżur do szpitala. Opowiadał nam, że jadąc miał do siebie wręcz niewyobrażalny żal o to, że nie upilnował własnego dziecka, które jego lekkomyślność może przypłacić kalectwem.

W szpitalu natychmiast wykonano zdjęcia rentgenowskie stopy dziewczynki, a ona sama została zabrana przez przejętych czymś wyraźnie lekarzy.

W czasie czekania na szpitalnym korytarzu ojciec przeżywał jeden z najgorszych momentów w swoim życiu. Czas dłużył się w nieskończoność. Wreszcie pojawił się lekarz, który trzymał w ręku kliszę ze zdjęciem nogi dziewczynki i poprosił ojca na chwilę rozmowy "w cztery oczy".

- Wtedy mój świat się zawalił - opowiadał nam mężczyzna - byłem pewien, że usłyszę coś strasznego, że popełniłem przestępstwo doprowadzając do wypadku własnego dziecka, przez głowę przeleciała mi nawet myśl, że zostanę aresztowany...

Lekarz przez dłuższą chwilę milczał patrząc się na ojca dziewczynki, po czym podniósł do góry zdjęcie i pokazał coś, w co... po prostu trudno było uwierzyć. Okazało się bowiem, że kość nogi dziewczynki była zaatakowana przez nowotwór! Koło samochodu w niepojęty dla ludzkiej wyobraźni sposób w pewien sposób "wskazało" coś, co mogłoby być tysiąc razy groźniejsze od zwykłego uszkodzenia mechanicznego. Dziecko natychmiast trafiło na specjalistyczne badania. Kilka dni później została przeprowadzona operacja usunięcia chorej tkanki z kości.

Ojciec dziecka mówił, że sam także zrobił zdjęcia nogi córki. Na nich widać było ślad opony samochodu (!) na skórze od koła, które przejechała po nodze dziewczynki i zostawiła wgniecenie na kości. Ślad ten był dokładnie w miejscu, gdzie potem chirurdzy przeprowadzili operację.

Okazało się, że nowotwór był we wstępnej fazie, nie zdążył się jeszcze uzłośliwić, choć brakowało do tego dosłownie tygodni. Tkanka kości zaatakowanej przez chorobę miała kolor brunatny, czyli była to ostatnia faza przed tym, zanim nowotwór zamieni się w złośliwy.

- Ten wypadek uratował pana córce życie... Gdyby tego dnia do niego nie doszło, gdyby nie wykonano zdjęcia nogi pana córki, na pewno byłoby już za późno na wszelką terapię. Powinien pan dziękować Bogu za to, że tego dnia doszło do tego wypadku!

Nasz rozmówca także zamyślił się, po czym powiedział, że kilka dni później doszło do jeszcze jednego dziwnego wydarzenia, które jego zdaniem stanowi w jakiś niepojęty sposób dalszy ciąg tego wydarzenia. Jak opowiadał - nigdy nie był jakoś szczególnie wierzący. Ot, chodził do kościoła jak wszyscy, ale był to raczej rytuał, a nie jakaś wielka potrzeba wynikająca z wiary. Jednak dramatyczne wydarzenia związane z jego własnym dzieckiem sprawiły, że zdecydował się na zaskakujący krok. Poszedł do proboszcza i powiedział, że chce zamówić mszę w intencji wyzdrowienia córki. Proboszcz przejrzał notes i powiedział, że jedynym wolnym terminem jest "następna środa, o siódmej rano". Ojciec oczywiście natychmiast się zgodził. Na mszy pojawiła się z synem i żoną.

W czasie każdej mszy jest odczytywany fragment Pisma Świętego z Nowego Testamentu. Jest on ustalany odgórnie przez kurię kościoła i w całej Polsce we wszystkich kościołach tego samego dnia jest czytany ten sam fragment. Ksiądz prowadzący mszę nie może sobie dowolnie "dobierać" fragmentu Pisma Świętego pod mszę - po prostu jest to obligatoryjny przykaz władz kościelnych, aby tekst Nowego Testamentu był danego dnia ten sam we wszystkich świątyniach.


Ale tego dnia zdarzył się przypadek, który sprawił, że w oczach ojca pojawiły się łzy. Oto podczas mszy w intencji jego chorej na nowotwór córki został odczytany fragment Dziejów Apostolskich o... uzdrowieniu chromego (kulejącego) od urodzenia. Obecna w kościele rodzina przez chwilę nie mogła uwierzyć w to, co słyszy z ambony - jak opowiedział nam ojciec dziecka - był to po prostu szok!


Źródło:Fundacja Nautilus


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum www.polana.fora.pl Strona Główna -> ...budzący aromat kawy, zielonej herbaty, pierwsze promienie Słońca, a może w blasku Księżyca obsypanym dźwiękiem Gwiazd? Chcesz coś napisać od Siebie -> Takie tam, opowiastki... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin