Ciacho
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 944
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
|
Dbając o czakrę sakralną wybrałam urodziny brata a nie pisanie papierów do awansu (jak się do środy nie wyrobię to pół roku w plecy). No i mnie uskrzydliło. Rodzina najważniesza
Więc piszę dalej tu..
bo spotkałam dziś w nocy strasznie dużo ludzi. Mogłabym ich portery narysować (chociaż niby sen). Więc po kolei...
Byłam gdzieś wśród dziewczyn, chyba w jakimś domu, nie wiem co tam robiłam... na koniec pytałam je gdzie można w Wawie ćwiczyć jogę. Mówiłam z kim, jakim ośrodkiem wyjeżdżam zwykle na jogę. A potem szłam, byłam gdzieś ze swoją kompelą od jogi (ćwiczymy razem), chyba w lasie, idziemy przed jaskimiś dziewczynami (tymi samymi?). I nagle jestem w czymś co wygląda jak labirynt. Wychodzę za jakąś ścianę i nagle mnie ktoś woła. Woła, że wygrałam. Zawracam. I widzę jakiś druk, z napisanymi w pustych miejscach odręcznie informacjami. Bardzo ładnym charakterem pisma, kobiecym. Jest napisane moje imię i nazwisko. Wygrałam (chociaż nie było żadnego konkursu) 1700 zł. Cieszę się i biorę, ale doznaję olśnienia - i mówię, że ja nie byłam w tej grupie, tylko szłam przed nimi. Ktoś mówi, że to nic nie szkodzi. A potem idę jakąś drogę, po obu stronach są szuwary. Chowam tę kasę w biustonosz(?). Odrwacam głowę. Idzie za mną jakiś facet, brunet. Coś mi mówi, wygląda jakby mnie śledził. Zaczynam przed nim uciekać. I nagle goni mnie po moim osiedlu. Wygląda inaczej (jest lekko rudawy, (hmmmm... podobny trochę do prowadzącego warsztaty z energią). Goni mnie i ja mijam blok , w którym we śnie niby mieszka ta moja znajoma od jogi. Uciekam gdzieś za bloki. A on krzyczy, że mieszkam na parterze (fakt mieszkam). A potem idę koło swojej klatki i stoją te dziewczyny z początku snu. Zaczepiają mnie i mają pretensje, że ja dostałam te pieniądze. Więc ja mówię, że mówiłam, że nie byłam w ich grupie i niech się ode mnie odpie....ą. A potem wracam do tego samego domu, co na początku. I widzę idzie śliczny facet, wysoki, brunet, ma fajną (czapkę?) przekręconą na bok. Widzę go tak wyraźnie...Ubrany jest trochę luzacko, ale z gustem, w stylu grange, albo ciut hipisowskim. Mówi, że będziemy (grupa jakaś) robić fajne rzeczy, też na komuterach. A potem widzę dziewczynę, jakąś prowadzącą. Widzę komp. I coś mówię, pytam dlaczego (nie wiem co) ma tak niejednoznaczne znaczenie, można to tak szeroko rozumieć. Widzę jakiś wykres ze strzałkami. A ona mi na to, czy na pewno chcę to wiedzieć, znać odpowiedź. I mówi, że chodzi w religię, że zawsze musi być coś dla wierzących. I pokazuje się na kompie zarys głowy człowieka, chyba z profilu, czymś co może było kwiatem lotosu? czakrą? i jest dużo napisów w sanskrycie. Mi się pojawia, że ja aż tak dużo nie chciałam wiedzieć i to brzmi trochę jak sekta... (?)
Macie na ten sen jakiś pomysł?
Jak teraz go czytam, to chyba.... ehhhh odregowanie warsztatów z energią. Ale ta wygrana??? Kwota?? Czy ten sen coś nowego wnosi?
|
|