polcia25
Dołączył: 22 Mar 2010
Posty: 734
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
|
ja wiem, że długie, ale.... dziś taki dzień i mi ten "staroć" mój tak jakoś odpowiada:
* * * * * * * * * * *
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę Przyjacielu, jak ciężko jest brnąć do niewidocznego celu
Jak skrócić się okrutnie może Twoje życie
Gdy wiesz, że „tam” nie czeka na Ciebie nic
Że na szczycie jest tylko szczyt.
Ciężko jest Mój Drogi Przyjacielu kochać, gdy wiesz, że nie kocha Ciebie nikt.
Świadomość bezcelowej egzystencji jest jak życie wieczne
Nigdy nie ma końca
Co zrobić gdy wyglądając przez okno widzisz jedynie przejeżdżające auta? Pytasz?
Niewiem! Wymijająco odpowiem.
Bogu dziękuję za wyobraźnię, że pozwala mi w mej chorej świadomości......
Marzyć.
O tym, że jedno z tych aut zatrzyma się pod mym domem, że to będzie gość tak długo wyczekiwany
Nie ważne Przyjacielu, że życie inne pisze scenariusze i nie zawsze kończy się happy end-em.
Marzenia
To w nich zatapiam udręki. Czekam na to kolejne jutro
Na to lepsze jutro
Powoli godzę się z tym, Drogi Przyjacielu, że jestem sama na tym świecie
Jak samotne drzewo na pustyni
Żyjące nadzieją, że spadnie ulewny deszcz
Marzę by wewnętrznie się pogodzić i dojrzeć do nowych decyzji
Kiedyś takie trzeba będzie podjąć
Płacz Drogi Przyjacielu
Słone łzy płynące po policzkach styranej życiem twarzy, są kojące
Ich smak gorzki, ale działanie zbawienne
Gdyby nie to, że już mi brak łez płakałabym z Tobą............
Widzisz Mój Drogi Przyjacielu, w życiu są takie sytuacje, gdy pora pozostać w cieniu
Bo gdy się wychylisz zbyt bardzo promienie czyjegoś blasku spalą cię.....
Pozostanie z Ciebie stos nikomu niepotrzebnego popiołu, którego nikt nawet nie wsypie do urny.
Pytasz, czemu?
Przyjacielu odpowiem tak:
Bo to wachlarz wszystkich subiektywnych odczuć duszy, bo to, co się dzieje wszystko to sprawia
Bo po prostu tak jest
Zauważ Mój Drogi Przyjacielu życie nie jest krytą pływalnią, gdzie ciepła woda okrywa twoje ciało i żadne czynniki zewnętrzne nie zakłócają Twojego spokoju, Ty od tak po prostu mkniesz przed siebie
Płynnie, lotnie, niczym strzała
Bo widzisz Przyjacielu
Życie to nie bajka ze szczęśliwym zakończeniem
My „ludzie cienia” pozostaniemy w zapomnieniu i niezrozumieniu
A gdy atrakcyjność mroku naszych własnych myśli nam się znudzi............
Wyjdziemy na blask innych ludzi by skończyć swe męczarnie by melancholii dać upust.
Przyjacielu, Mój Drogi, czemu pytasz gdzie zatracił się mój romantyzm
No cóż na tym świecie ułudy i wiecznej udręki umarł po prostu ze starości i głodu
Bo niekarmiony na czas kolejną ułudą zatarł się sam w sobie
Bo miłość umiera tak jak wiara w nią
Bo nie zawsze jest kolorowo.
I wiedz przyjacielu, że są także noce, gdy trawiona bezsennością tęsknota ma się nasila
Że życie nie składa się jedynie z dni, godzinami odmierzanymi, ale składa się z chwil nocami płaczącymi
I dusza spokoju nie zaznaje i wtedy Przyjacielu serce z głodu umiera
A noce nie kończą się nigdy i nigdy nie wschodzi słońce.
Gdyby tak można było cofnąć czas, zakląć los, zmienić życia bieg
Przyjacielu, gdyby można było tak wszystko zacząć od nowa
Powiedzieć o jedno słowo więcej
Bo nie ma nic gorszego Mój Przyjacielu Drogi, jak dusić w sobie pragnienia, jak nie wyznać tego, co się czuje
Ach gdyby można było tak pójść tam gdzie kiedyś odwagi było brak. . .
Zrobić ten jeden krok, co zmieniłby całe życie
Gdybym mogła tak nie zawahać się ni razu?
Nie wypowiedzieć tych zdań, co zraniły tak wiele osób
Uczynić ten jeden jedyny gest, co zmieniłby moje życie
Widzisz przyjacielu nie ma nic gorszego jak nieśmiałość karmiona pogardą innych przez lata
Prowadząca do niewiary we własne siły
Jak uczynić to o czym człowiek marzył od lat, cofnąć bieg wskazówek zegara o te
parę lat
O tych kilka chwil w świetle życia tak mało istotnych, w świetle duszy spokoju niedających
Przyjacielu, jak zawsze milczący, odpowiedz, choć raz czy warto zmieniać kierunek myśli?
Jak to uczynić by stać się kimś lepszym!
Czy zakończyć ten żywot beznadziejnej pustki, pełnej goryczy i walającej się po kątach tęsknoty?
Czy narodzę się ponownie? A jeśli reinkarnacja to bajki dla łaknących nadziei?
Niestety przyjacielu, jak nikt, wiem, że muszę dożyć tonąc we łzach, tęskniąc i zemrzeć o głodzie duszy wciąż łaknącej.
Przyjacielu! O radę Cię proszę, gdybyś miał sposób na uśpienie myśl... podzieliłbyś się nim?
Milczysz
Nie odpowiadaj, milczenie jest nader wymowne
Nie marzyć, nie myśleć, zaspokoić to pragnienie duszy, to nienazwane
A gdyby był sposób na odejście z tego świata, taki bezbolesny i niewadzący nikomu?
Wiem!
Zachłanny jesteś Mój Przyjacielu, egoistyczne myśli targają Tobą
Może me życie zbyt mroczne, tonące w otchłani beznadziei, ale. . .
Kiedyś odejdę i pozostanie Tobie, Przyjacielu Drogi jedynie wspomnienie o mnie
Nie osądzaj mnie zawczasu
Przyjacielu są decyzje, których podjęcie wymaga czasu, których podjęcie jest niemożliwe
Których nie podejmiemy nie krzywdząc nikogo
Czas płynie jak potok z gór spadający litrami wody w dół uderzając całą swoją mocą
Przyjacielu, jeśli myślisz, że wspomniany czas leczy rany
Mylisz się!
On je tylko pogłębia, słonymi łzami podrażniając je tęsknotą odmierzając każdy dzień.
Problemami wszystkimi odcieniami życia z jego cieniami i blaskami, czernią i bielą naznacza każdą sekundę życia
Nie myśleć?
Powiadasz Mój Drogi Przyjacielu-
- niczego w świecie tak nie pragnę –
zamknąć swój umysł na krzyk duszy mej pełnej wątpliwości przepełniającej się niczym czara goryczy
nie czuć i nie myśleć, zakończyć to życie, wydać ostatnie tchnienie, wzruszyć się po raz ostatni serca biciem
- może wystarczy nie kochać? – powiadasz.
Przyjacielu odpowiem Ci - wiec, że marzeniem moim jest nie kochać Tego, który sprawił, że łez już mi zabrakło
Tego, który zawładnął każdą moją myślą
Ale pozostaje pytanie. . . czy jeśli przestanę kochać przestanę czuć świat? Przestanę żyć emocjami? Stanę się kamieniem zalegającym gdzieś pośród kamienistych przestrzeni po horyzont wypełnionymi podobnymi jak ja – kamieniami?
Jeśli jest taka możliwość, czemu me modlitwy pozostają bez odpowiedzi?
Czemu Bóg milcz, gdy nocami w spazmach histerycznych szlocham?
Przyjacielu Drogi Mój, gdyby można było tak nie poczuć ożywczej kropli deszczu na policzku
Już nigdy nie zmrużyć oczu pod promieniami zachodzącego słońca
Nie smakować słonych łez wdzierających się siłą w serce
Nie poczuć już tego ukłucia w sercu na dźwięk Jego imienia gdy ktoś przypadkiem je wypowie, mimowolnie, nie wiedząc nawet, że dusza moja krzyczy – Nigdy więcej!
. . . Ale czuję, co sprawia, że żyję.
I kocham w beznadziejności tego co się dzieję dookoła
Przyjacielu, nie milcz teraz, gdy tak bardzo cię potrzebuję Twoich słów
Żebyś powiedział jak bardzo się mylę, że wystarczy przejść przez most łączący mrok mej duszy z jasną przyszłością
Że wystarczy pójść na drugi brzeg by spotkać szczęście
By pozwolić unieść się marzeniom i nie zatonąć w targanej wirami rzeczywistości, rzece . . .
Powiedz to!
Pozwól mi wierzyć
Każ nie porzucać marzeń
Rozkaż mi wierzyć!
Mój Przyjacielu Drogi, życie nie daje drugiej szansy
Ona zawsze jest jedna, nie wykorzystana przeradza się w niespełnione nadzieje
Później człowiek żyje z martwą duszą
Jedynie serce pozwala wierzyć, bo w nim tli się miłość
Noce w bezsennym nieładzie
Myśli błądzące
Słowa ujścia szukające
Mój Przyjacielu czas na nikogo nie czeka i niczego nowego nie pokaże
Drugie szanse dostają wybrańcy
Decyzje podejmują sami.
..............................................................................................
"cztery żywioły"
I wszystko jak rzeka rwąca, do przodu płynie. Nie zatrzymując swego biegu ani na chwile.
Swym nurtem porwało wszystkie marzenia. Te słodkie przepełnione myślami o jednym.
Zagubiona, gdzieś pośród jej toni, w odmętach fal niespokojnych, czekam aż spadnę z wodospadem w dół.
Aż rozbije się o jakiekolwiek skały, aż rwącym nurtem wyskoczę z jej toni na brzeg.
Jakiś skalisty.
To wszystko, wokoło mnie i we mnie samej, takie nierealne, jak inny świat. Jak jeden z tych strasznych snów co chciałoby się o nim zapomnieć.
Jak od tego uciec? Pytanie nie dające spokoju. Za mało wszystkiego. Papierosów i alkoholu.
Gdzie zatapiać te wszystkie smutki gdzie zakleszczyć swe myśli by nie rozsadzały głowy w spazmatycznych migrenowych bólach.
Jakimi drogami chodzić, by wciąż nie natykać się na myśli, na ludzi, by nie wspominać.
Jak wyrwać serce by nie biło, nie czuło.
Jak wyzbyć się myśli. Tych mrocznych. Ciemnych, co tkwią w zakamarkach duszy. Co pchają do działania. Złego, niemoralnego. Właśnie tego, którego potem tak okrutnie się żałuje. Tego co nas poniża. I obnaża z każdej słabości. Odkrywa nasze beznadziejne strony. Pozwala tracić dumę. Klękać i pozwalać zatracać się w zadawanym bólu.
Wszystko to jak słońce, to letnie i najbardziej gorące. To które każe stawać do pojedynku w samo południe. Z samym sobą. Z własną udręką.
To co przypieka tak, że śmierć wydaje się być egzotyczną wyprawą w nieznane. Te fascynujące. Epicentrum adrenaliny. Jak się przed nim uchronić. Już krem z filtrem nie wystarcza. Bo jak się osłonić od tego co nieuniknione. Co spotkać każdego musi. Jak katharsis. Błogie oczyszczenie potem. Wymiocinami rzeczywistości, w której przeważają sprośne orgie bogatych świń wiecznie nienapasionych. Żywiących się tanią rozrywką brudnych miejskich dziwek.
I wszystko zawsze kończy się w ziemi, skąd wzięło swój początek. Powstając na zgniliźnie zapomnianych pól, wcześniej płodnych i żyznych dziś zatęchłych po nieudanych wykopkach.
Jak powstałe z grobów zwłoki żywiące się padliną. I wtedy wszystko traci sens, aż do świtu nadziei brak. Bo jak pozbierać się z gruzów nocy. Ciemnej i złem przepełnionej. Snu nie zaznając.
Powietrzem natchnione płuca oddechu szukają. Wszystko jak mgła o świcie znika. Jakby nic się nie wydarzyło. Jak gdyby wszystko było iluzją. Ułudą chorych myśli. Umysłu zarażonego...
Tęsknotą.
|
|