www.polana.fora.pl Forum dyskusyjne Życie po życiu, Kontakt ze Zmarłymi, Odzyskiwanie Dusz, Oczyszczanie Energii, Egzorcyzmy, Świadome Śnienie, Oobe, Radykalne Wybaczanie, Rozwój Duchowy
Witajcie, tyle czasu się nie odzywałam... Przechodziłam kolejne etapy mojego życia i dziś dzień po moich 40 urodzinach, dopadła mnie jedna myśl: gdybym była Nim to już by mnie tu nie było. Nie dożył tego dnia co ja.
Takie to smutne. Jestem sama i ciągle czuje się, jakbym z Nim była. Wiem, że to moja sugestia. Nie mam nadal ochoty poznać nikogo,kto mógłby mi zaprzątnąć bardziej głowę i zająć część serca. W sumie to ciągle myślę,że to już nie nadejdzie,że co najpiękniejsze to już za mną....
Boję się trochę, że nie będę już zdolna do obdarowania kogoś miłością. Smutno mi
Lav ten stan o którym piszesz,te odczucia-to naturalne.
Tak łatwo i prosto nie przechodzi się do "porządku dziennego" po śmierci/odejsciu kogoś bliskiego.Sądzę ,ze już nigdy nie będziesz taka sama jak "przed".Tak to już po prostu jest.I choć czasami bedzie Ci sie wydawało,ze juz wszystko OK,to nagle okaże sie ,ze OK nie jest.Życie nas zmienia,to co nas spotyka nas zmienia.Nic nie jest stałe,choć tak bardzo lubimy stabilność, bezpieczeństwo...
Jeszcze długie życie przed Tobą,czas na pewno złagodzi emocje i wspomnienia. Pamietaj,że "ważne są tylko te dni ,których jeszcze nie znamy".
Każdy z nas jest zdolny by kochać ,mamy to wpisane w geny:)
Daj sobie trochę czasu.
Przytulasy.
Ja od śmierci Pawła odpychałam od siebie wszelkie złe czy dobre wieści. Jak usłyszałam o wypadku to wmawiałam sobie, że jednak żyje i dopóki nie zobaczę pogrzebu to nie uwierzę. Codziennie jak siedziałam przed komputerem to wmawiałam sobie, że nie ma go bo gdzieś wyszedł. I tak się w kółko okłamywałam. Odrzucałam prawdę i z początku było łatwo ale nie było to zdrowe bo kumulowała się we mnie negatywna energia. W końcu co noc wypłakiwałam się do poduszki bo ileż można trzymać... Wiesz jak sobie radzę? Nie myślę o wypadku i fakcie, że nie żyje tylko skupiam się na tym jak nam było dobrze razem. Przypominam sobie, że zrobiłam wszystko żeby był szczęśliwy. I fakt, że byłam częścią jego szczęścia bardzo mnie uspokaja. Wiem, że nie chce żebym się ciągle zamartwiała z jego powodu więc staram się tego nie robić. Są rzeczy, których żałuję ale wiem też że on o nich nie myśli więc po co ja mam to robić?
mysle, tak sobie, ze z czasem i to zaakceptujesz, ze Jest obok Ciebie gdzies tam w gorze, ale trzedba tez i miec do kogo sie przytulic. mysle tez, ze On sam, kiedy bedziesz gotowa sam podszepnie Tobie do ucha, ze to Ten nastepny.
Oczywiscie, ze Pamiętaj, to taki jakby pomnik pamieci, ale nie nos w sobie żalu i bólu bo to uziemia, grawitacja jest silniejsza i mozna wile ominac, a bylo nam pisane.....
Minęły dwa lata... Niby uporałam sie z tą traumą... Niestety z niepokojem spostrzegam siebie jak 70-letnią osobę,która przeżyła juz wszystkie emocje w życiu. Czuje się.... pusta. Niezdolna do przeżywania życia. Dziwne to bo nie mam żadnej depresji:-)
Witaj Lav,
odczuwanie pustki w sobie kojarzy mi sie, jak to mi ktos kiedys powiedzial z amputacja miejsca duchowego.
po przebytej depresji, tez znalazlam w sobie putske i zrobilam wielkie aut z zycia internetowego i realnego, chodzilam pusta az dudnilo jak w bebnie.
w koncu wkurwiona na maksa zaczelam otwierac sie po malu na uczucia ktorych mi brakowalo radosc, smiech, zachwyt, piekno, smutek, zlosc itd i tak nalewalam sobie skromnie, z pokora na nowo. w trakcie uzupelniania duchowych plynow, zauwazylam, ze nie doszlo do amputacji miejsca duchowego, a po prostu zostalo ono powiekszone o nowe wydarzenia, doswiadczenia etc, wiec dzisiaj jestesm czasami zaskoczona, jakie nowe rzeczy w sobie odkrywam.
wiec uzupelniaj o wszystko razy trzy....
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 7 z 7
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach