|
|
www.polana.fora.pl Forum dyskusyjne Życie po życiu, Kontakt ze Zmarłymi, Odzyskiwanie Dusz, Oczyszczanie Energii, Egzorcyzmy, Świadome Śnienie, Oobe, Radykalne Wybaczanie, Rozwój Duchowy
|
Kontakt z bratem - Wysłany: Śro 16:25, 11 Sty 2012 |
|
|
|
Potrójna weryfikacja jednego kontaktu
Są warsztaty, które zapoznają nas z różnymi technikami poszerzania ludzkiej świadomości.
Na jeden z takich warsztatów prowadzonych przez Bruce Moena wybrałam się siedem lat temu.
Ćwiczenie, które miało nas o tym przekonać polegało na tym, że każdy z nas wpisywał na kartce nazwisko bliskiego sobie zmarłego po to, by ta kartka wzięła później udział w losowaniu ustalającym który z kursantów zajmie się kontaktem z nim. Każdy z nas wybierał jedną ze złożonych na stole karteczek i przystępował przy użyciu poznanej procedury do skontaktowania się z wylosowanym zmarłym. Następnie odczytywaliśmy przed grupą zapis swoich doznań, celowo nie wymieniając nazwiska osoby której miały dotyczyć, gdyż zadaniem słuchających było rozpoznanie swego bliskiego tylko na podstawie usłyszanych informacji. Ilość trafionych kontaktów i ich rozpoznań była nieprawdopodobnie wysoka.
Niestety wszystko to zajęło nam więcej czasu niż był na to zaplanowany i musieliśmy opuścić zajmowaną salę. Nie wszyscy więc zdążyli odczytać swoje zapiski i rozpoznać swój przypadek. Ja należałam do grupy właśnie tych osób, z czego byłam poniekąd zadowolona, gdyż na kartce umieściłam dane mego brata, z którym za jego życia miałam tak złe układy, że do omawiania tego w obecnosci wielu nieznanych osób, nie byłam chętna. Szukaliśmy swego kontaktującego w hotelowym holu do którego przeszliśmy, pytając glośno : „Kto wylosował nazwisko X ?“ Gdy wywołałam nazwisko brata, podeszła do mnie śliczna brunetka z niebieskimi oczami i trzymając zapiski w ręku powiedziała : „Aleś mi dała zadanie ! Do teraz boli mnie tyłek !„ Zrobiło mi się bardzo nieprzyjemnie i zaczęłam przepraszać za narażenie jej na przykrości podczas kontaktu.
Usiadłyśmy na fotelach w zacisznym kącie i Niebieskooka zaczęła relacjonować : po wykonaniu procedury i krótkiej chwili czekania z zamkniętymi oczami, znalazłam się wraz z moim pomocnikiem w jasnoróżowej mgle. Przewodnik prowadził. Gdy mgła się rozrzedziła zobaczyłam, ze znajdujemy się u stóp stromego wzgórza, na którego szczycie stoi stary dom. Poszybowaliśmy w górę zbocza aż do drewnianych odrapanych drzwi. Weszliśmy do sieni i unosząc się ponad zaczynającymi się naprzeciw mocno zużytymi schodami, dotarliśmy na piętro, by kolejnymi schodami skręcającymi w prawo wznieść się wyżej. Wylądowaliśmy na ciemnym strychu i zatrzymali przy lewej ścianie. Po chwili, w jego najciemniejszym prawym końcu coś jakby zachrobotało. Z ciemności wynurzył się mężczyzna bardzo chudy, niedbale odziany, z długą siwą brodą, mocno pochylony i podpierający się laską. Podeszliśmy z przewodnikiem do niego, a gdy zaczęłam witać mężczyznę, jego wygląd nagle uległ przeobrażeniu. Wyprostował się, odmłodniał, zaś byle jaki ubiór zamienił się w eleganckie spodnie i dopasowaną do nich wełnianą dzianą kamizelkę nałożoną na jasną nowiutką koszulę. Przedstawiłam się i uzupełniłam : „Jestem koleżanką bliskiej ci osoby, która przysłała mnie tu by przekazać, że cię kocha i pragnie się dowiedzieć jak ci jest, czy nie potrzebujesz pomocy i czy nie masz jej czegoś do przekazania na bezsprzeczny dowód prawdziwości tego spotkania“. Słysząc te ostatnie słowa, mężczyzna nagle bardzo się zdenerwował i dźgnąwszy mnie metalowym końcem laski w pośladek powiedział : „O, to mam do przekazania.“ Dźgnięcie to odczułam fizycznie tak mocno, że teraz ja się zezłościłam i mówiąc : „Jak nie, to nie“ , odwróciłam się żeby odejść. Lecz wtedy do mężczyzny podszedł mój przewodnik i coś chwilę szeptał mu do ucha. Mężczyzna uspokoił się i poprowadził do najciemniejszego końca strychu, z którego się wcześniej wynurzył. Zobaczyłam tam prostą ścianę z desek i drzwi, a po ich otwarciu mały pokoik urządzony po spartańsku : stare drewniane łóżko i częściowo odrapane z lakieru drewniane szafki i szafę. W suficie widniał świetlik. Mężczyzna wyjaśnił nam, że tę część strychu wraz z oknem, sam zaadaptował dla swoich potrzeb. Zapytałam gospodarza co najbardziej lubił robić w swoim życiu i usłyszałam, że czytać książki. A kiedy czuł się najszczęśliwszy ? Podczas urlopu nad morzem. Gdy odważyłam się wrócić do pytania, co mam przekazać osobie która mnie tutaj przysłała – chwilę jakby walczył ze sobą, a potem rzekł : „Przekażcie jej, że ją kocham.“
Całą tą, tak bogatą w prawdziwe szczegóły relacją Niebieskookiej byłam zszokowana.
Pierwsza część weryfikacji nastąpiła natychmiast. Bo faktami znanymi było mi, i to że brat starszy ode mnie o dziesięć lat zmarł na raka będąc już wtedy w stanie skrajnego wyniszczenia chorobą, i to że za życia był „brunecikiem elegancikiem“ lubiącym flirtować, i że jego ideałem kobiecej urody były niebieskookie brunetki – a więc nawet i ta jego nagła metamorfoza miała głęboki sens. Los nie mógł mi wyznaczyć lepszej posłanniczki dla mojej sprawy.
Tak samo wiedziałam, że od dnia mego urodzenia brat mnie nie akceptował i w dzieciństwie często znęcał się nade mną. Na przykład gdy rodzice wychodzili, a on chciał w spokoju poczytać sobie książkę, to kazał mi siedzieć pod stołem i jak się sam wyrażał :„jeśli coś ze mnie spod stołu wystawało, to po tym dostawałam“. Mama widząca w bracie siódmy cud świata, lekceważyła moje skargi (za które później byłam przez brata karana) uważając je za wymyślone. W ogóle mama i brat byli ze sobą bardzo związani i całkowicie bezkrytyczni wobec siebie nawzajem. Również wspomniane zamiłowanie do czytania książek, oraz dźgnięcie w pośladek Niebieskookiej – było zgodne z naturą mego brata.
Rodzina nasza mieszkała na południu kraju, w domu się nie przelewało, więc wyjazdy nad morze były absolutną rzadkością. Mój brat zobaczył morze dopiero podczas podróży poślubnej z pierwszą żoną, gdy pojechali do jej rodziców mieszkających w Gdyni. W początkowym okresie ich małżeństwa był wprost uwielbiany przez żonę i całą jej rodzinę.Gdy brat ożenił się po raz drugi, brał udział w budowie swego nowego domu. To on zakładał większość instalacji, robił schody, kładł boazerię na poddaszu... Tak więc prosta adaptacja strychu nie była dla niego żadną filozofią.
Druga weryfikacja zdarzyła się po roku. Wracałam sobie kiedyś z przystanku do domu asfaltową wioseczkową drogą i jak nieraz już wcześniej bywało, spojrzałam mimowolnie na widoczną z drogi zachodnią stronę mego domu stojącego na stromym wzgórzu.
Tym razem jednak stanęłam jak wryta, bo nagle uświadomiłam sobie, że dom ten miał niegdyś z tej strony drugie drzwi wychodzące na wąski skrawek płaskiego terenu. Że zostały one przed laty zamurowane na jedną cegłę po to, by ochronić przed zimnymi zachodnimi wiatrami nieogrzewaną sień, zaś same drzwi nie zostały wyjęte, a tylko zastawione szafką gospodarczą.
Wtedy już moje myśli zakręciły się jak kołowrotek. Bo naprzeciw tych drzwi zaczynały się mocno już schodzone schody na piętro... a na piętrze zaraz kolejnymi schodami wchodzi się na strych tuż przy lewej ścianie...zaś na przeciwnej prawej ustawiłam parę starych mebli przewiezionych z mieszkania rodziców... w tym dwie jedno-drzwiowe drewniane lakierowane szafki i kredens... wszystko lekko odrapane... a tuż obok stoi jeszcze złożone stare drewniane łóżko poprzednich właścicieli...
Kołowrotek przestał się obracać i pojawiła się prosta nitka myśli końcowej : brat zalogował się w miejscu, w którym stały stare meble z kuchni naszej mamy.
Trzecia weryfikacja nastąpiła pięć lat temu. Od zapalonej stodoły zajęła się przylegająca do niej drewniana ściana prawej strony strychu. Wraz z nią spaliły się wszystkie stojące przy niej meble.
Dochodzenie do prawdy jest jak podróż przez amfiladowe pokoje : po przejściu jednego, otwierają się drzwi do następnego.
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|