|
Thelema napisał: | A mogłabyś opisać tą metodę z lustrem?
Byłabym chętna na taki eksperyment ![Smile](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
Mam tą książkę Moodiego w formacie pdf. Jeśli ktoś sobie życzy, wyślę na maila
Autor przygotował pomieszczenie, w którym ustawił lustro około 1m nad podłogą, a krzesło dla uczestnika eksperymentu ustawił tak, by osoba ta widziała odbicie w lustrze (odbijało się gładkie ciemne tło) ale nie widziała samego siebie w odbiciu. Osoba myśląc o osobie zmarłej, wpatrzywała się odbicie w lustrze, starając się oczyścić z innych zaśmiecających myśli.
A tu fragmenty:
Cytat: | Zazwyczaj uczestnik eksperymentu przynosił ważne i wzruszające pamiątki. W czasie naszej konwersacji przedmioty te leżały przed nami i mój rozmówca często ich dotykał.
Niektóre z nich były naprawdę poruszające. Jeden z panów przyniósł sprzęt do łowienia ryb, należący niegdyś do jego ojca. Pewna kobieta przyjechała z kapeluszem swojej zmarłej siostry. Przedmioty te służyły jako rozbudzające wspomnienia, namacalne pamiątki po zmarłych.
Zanim niektórzy z uczestników wchodzili do komnaty zjaw, polecałem, by położyli się na łóżku skonstruowanym przez jednego z moich pracowników. Łóżko to, pozwalające na spoczywanie w pozycji półleżącej, wyposażone w głośniki, pomaga wraz z muzyką w
doznaniu uczucia głębokiego relaksu. Używała tego łóżka mniej więcej polowa osób.
Przygotowania trwały aż do zmierzchu. Wtedy uczestnika eksperymentu
wprowadzano do pomieszczenia, w którym miał wpatrywać się w zwierciadło, włączano małą lampkę, a pozostałe światła w pokoju gaszono. Osoba uczestnicząca w eksperymencie otrzymywała polecenie wpatrywania się intensywnie w lustro i rozluźnienia się. oczyszczenia swoich myśli ze wszystkiego prócz wspomnień o zmarłej
osobie. Mogła pozostawać w tym pomieszczeniu tak długo, jak tylko chciała, ale prosiłem, aby nie miała przy sobie zegarka, pokusa zerkania nań jest bowiem bardzo silna.
Przez cały czas w sąsiednim pokoju siedział mój asystent, gotów służyć pomocą, gdyby to się okazało potrzebne. Kiedy uczestnik eksperymentu wychodził, przeprowadzaliśmy szczegółową dyskusję, w czasie której opowiadał, co mu się przytrafiło. Umożliwialiśmy mu analizowanie wszystkich swoich uczuć i omawianie przeżycia tak długo, aż poczuł, że nie ma już zupełnie nic do dodania. Czasami relacjonowanie odczuć trwało ponad godzinę. Zwracałem szczególną uwagę na to, aby
nie przeszkadzać ani nie ponaglać. Rozmowa kończyła się dopiero wtedy, kiedy sam uczestnik eksperymentu uznał, że jest skończona.
"Zobaczyłem autentyczną osobę"
Typowym przypadkiem był mężczyzna, który chciał zobaczyć swoją zmarłą matkę.
Przyszedł do mnie po wysłuchaniu pogadanki o możliwościach wynikających z wpatrywania się w zwierciadło, którą wygłosiłem w New Jersey.
Powiedział mi, że jego matka zmarła przed rokiem i że bardzo za nią tęskni. Ojciec osierocił go we wczesnym dzieciństwie i matka wychowywała syna samotnie. Wskutek tego łączyła go z matką niezwykle silna więź i po jej śmierci głęboko rozpaczał.
Zapytałem o jego życie. Miał czterdzieści parę lat i pracował na wysokim stanowisku w renomowanej firmie biegłych księgowych w Nowym Jorku. Nigdy nic był leczony z powodu jakichkolwiek zaburzeń psychicznych.
Pomyślałem, że idealnie nadawał się na uczestnika mojego eksperymentu
badawczego. Nie tylko był chętny i rozumiał, o co w tym chodzi, ale też spełniał kryteria, jakie ustaliłem dla kandydatów do moich badań.
Czułem się poruszony, kiedy zaproponował, że przyjedzie i spędzi dzień u mnie. Kiedy zjawił się na swoją sesję, postępowaliśmy zgodnie z programem, który wcześniej tu opisałem.
Rano poszliśmy na spacer i rozmawialiśmy o tym, dlaczego chce zobaczyć
swoją zmarłą matkę. Zawsze uważałem podobne ćwiczenie za niezwykle skuteczny środek wyzwalania myśli danej osoby. Jest nawet grupa psychologów, którzy spacer i bieganie traktują jako stały element terapii. Podobnie było w przypadku tego pana.
Podczas spaceru zaczął opowiadać o swojej matce. I kiedy mówił o jej poświęceniu jako osoby samotnic wychowującej dziecko, wyraźnie widziałem, że wspomnienia te bardzo go wzruszyły.
– Pod koniec życia była bardzo chora – rzekł. – Sądzę, że chcę ją ponownie zobaczyć między innymi dlatego, iż pragnąłbym się przekonać, czy jest szczęśliwa tam, gdzie się teraz znajduje.
Po lunchu obejrzeliśmy album z fotografiami jego i matki, przyglądając się temu, jak oboje starzeli się z upływem lat. Na wczesnych zdjęciach widać było krzepką, szczęśliwą kobietę, ale pod koniec albumu stało się widoczne, jak bardzo wyniszczyły ją życie i choroba. Na niektórych fotografiach twarz mężczyzny była przytulona do twarzy matki.
Choć uśmiechał się, można było Łatwo dostrzec, że pogarszający się stan jej zdrowia bardzo go martwi.
Oglądaliśmy też pamiątki, które przywiózł ze sobą. Był to sweter, który nosiła pod koniec życia, a także kapelusz z jej młodych lat.
– Ubrania mają swoją pamięć – powiedział mężczyzna, wyjaśniając, dlaczego wybrał właśnie to. – Chciałem wziąć ze sobą coś, co by mi przypominało, jak się czuła, a nawet jak się poruszała.
Wieczorem zaprowadziłem go do izby zjaw i wyjaśniłem mu całą procedurę.
Następnie zostawiłem go samego. Mniej więcej godzinę później wyszedł. Uśmiechał się, a po policzkach spływały mu łzy. Był uszczęśliwiony tym przeżyciem, jak mówił.
Usiedliśmy w moim biurze i opowiedział mi, co zobaczył:
"Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że osoba, którą zobaczyłem w lustrze, była moją matką! Nie wiem, skąd przyszła, ale jestem pewien, że widziałem autentyczną osobę.
Patrzyła na mnie z lustra. Nie potrafię powiedzieć, w co była ubrana, ale wiem, że miała siedemdziesiąt kilka lat, była mniej więcej w tym samym wieku, w jakim umarła.
Wyglądała jednak na zdrowszą i szczęśliwszą niż pod koniec życia.
Nie poruszała ustami, ale mimo to mówiła do mnie i wyraźnie słyszałem jej słowa.
Powiedziała: – Jest mi tu doskonale. – Czułem mrowienie w dłoniach i przyspieszone bicie serca. Potem zdecydowałem się powiedzieć coś do niej. – Cieszę się, że cię widzę – odezwałem się. – I ja też – odparła. I to wszystko. Po prostu znikła".
Przeżycie to pomogło mu odzyskać spokój ducha po śmierci matki,
– Po tym, co zobaczyłem i usłyszałem, wiem, że już nie cierpi, tak jak w swoich ostatnich dniach – powiedział. – Już samo to spowodowało ustąpienie wielkiego napięcia, w jakim żyłem.
Uczestnik tego eksperymentu był pewien, że jego matka naprawdę pojawiła się w lustrze, choć nie potrafił powiedzieć, skąd przybył jej obraz. Mogła to być jakaś forma jego pamięci lub też naprawdę duch jego matki, jak powiedział. Ale jakakolwiek była odpowiedź na to pytanie, nie umiał jej udzielić.
– Nie rozumiem dokładnie przyczyny, ale wiem., że naprawdę widziałem moją matkę. |
|
|
|
|