Ataner
Dołączył: 26 Sie 2010
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
|
Ale ja wcale nie rozpamiętuję jego śmierci, wczoraj na przykład wspominałam same dobre chwile, te najpiękniejsze z Włodkiem i Popisem... jak go w schronisku znaleźlismy (tzn. Włodek znalazł), jak biedak bał się całego świata, jak przekonywalismy go, że ludzie nie zawsze są źli, że go zawsze obronimy... Nie wiem, czy pisałam wczesniej (nie pamiętam), że Popis był przez kogoś znaleziony i przyniesiony do schroniska nieprzytomny, skatowany. Z połamanymi żebrami, łapami.rozharatana szczęką. Tylko dlatego, że byl mlody, podjęto próbę ratowania. W schroniskowym szpitalu spędził 3 miesiące, Wlodek byl pierwszym mężczyzną, któremu od czasu trafienia do schroniska pozwolił do siebie podejść, a potem wziąć na ręce... Gdy Popis zaczął odzyskiwać wiarę w ludzi (a długo to trwało) - okazał się tak cudownym psem, jakiego nigdy wcześniej nie miałam! Był niesamowicie wesoły,żywiolowy, energiczny, jeździł z nami wszędzie , uwielbiał wakacyjne wyprawy. Możecie mi wierzyć lub nie, ale ja naprawde z nim rozmawiałam - mówiłam : Popis, chodź, chcę ci coś powiedzieć - i on podbiegal, nadstawiał uszu. Gdy go spytałam np. , czy chce iść ze mną na pocztę - szczekał w taki sposób, że ja rozumiałam: chce czy nie. Miał różne sposoby szczekania, mogłam zrozumieć, czy jest zły, czy się cieszy, czy np. pyskuje - bo i to umiał! Czasem żartobliwie śmialiśmy sie z jego zachowań - a on podchodził, szeroko rozstawial nogi - i zaczynał pyskować, autentycznie! Na spacery mogłam go brać bez smyczy, reagował na każde moje słowo. W domu nigdy nic nie zniszczył - wystarczylo jeden raz powiedzieć, że czegoś robić nie wolno. Kiedyś moja kuzynka nie mogła wyjść z podziwu nad Popisem, powiedziała : wiesz, chciałabym, żeby mój syn tak mnie słuchał, jak ciebie ten pies. Mówiłam mu, że idziemy do weterynarza - i on biegł przodem, wbiegal na schodki przed lecznicą i głośnym szczekaniem oznajmiał, że już jest. Wakacyjne wyjazdy byly planowane pod jego kątem - np. nad morze (które uwielbiał) w takie miejsca, gdzie jest dzika plaża, by mógł do woli szaleć w wodzie i piasku... Takie chwile wczoraj wspominałam. I skończyło się takim płaczem, że nie mogłam zasnąć.
Wiem, że nie wytrzymam i w końcu pojadę do schroniska uratować kolejne psie życie - ale chciałabym się łudzić, że dusza tego wspaniałego, radosnego psa wróci do mnie w innym...
Ataner
|
|