za_mgla
Mistrz Zmian
Do³±czy³: 26 Gru 2009
Posty: 5000
Przeczyta³: 0 tematów
Pomóg³: 28 razy
P³eæ: Kobieta
|
|
Witam serdecznie,
kiedy papa zaczela pekac, a moja ilosc lez zmniejszyla sie do minimum, zaczelam wloczyc sie - doslownie. Nawet moje cialo lotne bylo bardzo ociezale, ciezko bylo zlapac oddech ten kwantowy, odbudowujacy, strasznie smutno, bez sily, bez jakiejkolwiek logiki szlam przed siebie.
Przysnelam.
we snie spadl bardzo bialy, otulony mrozem snieg, polozylam sie na nim, i zaczelam robic jak male dziecko "aniolki" machajacv rekami i nogami gora - dol, gora - dol, gora - dol. czulam swiezosc, zimno jak wchodzi we mnie, a ja zaczynam oddychac, lapac lapczywie kazdy oddech, jakby spod wody, w wodzie, przytapiana i wynurzana na zmiane.
NA ciemnych saniach podjechal mezczyzna z batem w reku, z dwoma czarnymi, pieknymi konmi, piekne grzywy, piekne oczy takie zywe, pelne energii.
Wszystko co bylo zwiazane z tym mezczyzna to bylo czarne, zatrzymal sie obok mnie, nachylil i poderwal z bialego puchu, czulam jak szoruje nogami po sniegu, a on coraz szybciej gnal konie. Lekkie uklucie w brzuch, spowodowalo znowu wypuszczenie energii ,ktora zdolalam na chwile zlapac - nie pamietam co bylo dalej.
Po jakims czasie znowu szorowalam nogami o snieg, zaczelam podswiadomie chociaz palcami u nogi "wciagac" ten zimny, swiezy bialy puch. Oddech doszedl do cvzakry trzeciego oka, pozniej do czakry korony, zaczelam widziec i odczuwac mojego "przewoznika"
- gdzie ze mna jedziesz? zostaw mnie tutaj
- nie zostawie slaba jestes
- nie jestem slaba
zaczal sie smiac, tak bardzo glosno, tak bardzo nie naturalnie dziko.
ostatkiem moich sil jaka udalo mi sie zgromadzic dostal z banki juz mi bylo obojetne wtedy czy dobrze zrobilam, czy zle. Jedno wiedzialam na pewno, ze moj instykt przetrwania wzial gora.
OPadlam na snieg, mezczyzna zaczal ustawiac sanie ( ladna ta banka byla ) wtem podbieg mlody, bialy niedzwiedz, swoim zimnym nosem zaczal mnie szturchac, wachac, byl tak bialy, ze az przytulilam sie do Niego. Biale puszyste malenswto ruszylo, ciagnac mnie za soba.
- kocham Cie Misku
zatargal mnie pod drewniany, czysty, cieply plot, podnioslam glowe, odetchlam - POLANA -
podziekowalam, ale to juz nie byl Mis, a Indianin stojacy nade mna
- dziekuje
powiedzialam i zasnelam glebokim snem.
wyszlam ze szpitala, cieply dom, zapach kawy, smiech dziecka, az mna trzeslo, astral wyrywal...poszlam spac.
na nastepny dzien, bylo juz lepiej, bo zaczelam chodzic, jak duch snulam sie po domu, blada - anemia po krwotoku i delikatnym zjezdzie, bez sil fizycznych i psychicznych. usiadlam w kuchni, oparlam glowe o dlon
- ale mnie poturbowalo, skur.... jedne, ale koniec jest juz dobrze, wszystko za mna.
Przyszedl wieczor, siedzimy z malzowinem w kuchni, rozmawiamy...
cdn
real wzywa mleczarnie na bacznosc
.....rozmawiamy, nagle widze cz 3 oka na czole meza jakby ktos wzial i ja przykleil, opadla mi kopara.
Zaczelam myslec o domu z dziecinstwa, taki myslowy miszmasz, ?Babcia stala w kuchni
- Babciu fajnie, ze jestes ciagle w tym domu, ale pora chyba juz przejsc, jestem tobie wdzieczna za pomoc i ta cala nauke w swiadomym snie, ale juz pora, naprawde
- nie pojde bez mamy
- o dzizus, pomysl o swojej Mamie, prosze
kobieta dlugie, ciemne wlosy, stoi wsrod drzew, w ustach ma zaschniety gips, nagle jej oczy powiekszaja sie z przerazenia, mijaja ulamki sekund, podlatuje do Niej, biore za rece
- nie boj sie, nie mozesz sie bac
wyrywam ja do gory, obracam jakbym wyciagala ja z wody,
- no boj sie, to Ci przeszkadza
plyne z Nia, spogladam przed siebie, widze wycelowana lufe, plyne dalej, poprawiam jej dlugie wlosy, chowam za siebie.
stoje przed zolnierzem rosyjskim
- Panowie, to juz koniec, tam jest ciaplo, 5 metrow za Wami, chodzcie
nie chcial isc, ciegle celowal
- mowie do Ciebie to juz koniec, wszystko sie skonczylo, wojna tez, teraz trzeba odpoczac
z krzakow zaczely wychodzic Dusze, zolnierze zaczeli isc...rzolaczylo mnie
siedze dalej i rozmawiam z mezem, juz nawet nie wiem o czym do mnie mowi
nagle slysze delikatne klapniecie o podloge, wychodze po malu znowu z ciala i widze Prababcie jak lezy na podlodze.
odkrecilam kran, gips wylecial szybko, tak samo jak wymiociny i dziwnie zgnily, zielony pot. umylam jej wlosy w swoim zlewie, umylam ja cala, polozylam do lozka, wrocilam...
noc± juz stala, rozgladajac sie wokol, podeszlam, zajrzalam w jej oczy, cieple, duze, niebieskie, byla piekna. wzielam ja za reke
- chodz, ktos na Ciebie czeka w Twoim domu
weszlysmy przez werande, pukajac do drewnianyc, bialych drzwi, wyszla babcia z lyzka w dloni.
- Bobciu, teraz mozecie juz odejsc we dwie, ciesze sie, ze odnalazlyscie siebie, idzcie do swiatla, rozwijajcie sie
usciskow nie bylo konca, tak samo i nie konczylo sie wielkie gniecenie ulgi w czakrze serca
- idzicie juz, idzcie
wyszly z domu, podworko zaswiecilo pieknie.
duzo ciepla Wam zycze <przytul>
za_mgla
|
|