Sara
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy
Płeć: Kobieta
|
|
Kiedys na jakims forum napisalam tekst, zawierający moje doswiadczenia, gdy rzucałam palenie ... moze i tu sie cos z niego sprzyda ?
Cytat: | Palenie - jak rzucić ?
Cytat: | Margariitos :
Moze znacie jakies domowe albo jakies inne sposoby na to zeby rzucic palenie albo w jakims stopniu w tym pomóc ...myslałam kiedys ze sama dzieki silnej woli poradze sobie ale niestety nałóg był i nadal jest silniejszy... |
Chciałabym się podzielić z Tobą sposobem, który zastosowałam na własnej skórze, i mi pomógł . Może akurat w czymś Cię zainspiruje , może akurat w czyms pomoże ?
Jak się teraz tak na niego patrzę, to łączy on w sobie dużo elementów z poszczególnych wymienionych wczesniej sposobów , typu uczenia się samoświadomości siebie , uważności w działaniu , czy technik NLP czyli odkodowywania siebie i świadomego zakodowywania chcianych elementów .
Moim zdaniem uczy on również wiary w siebie, i wiary w pomocną dłoń Boga czy swojego Opiekuna .
Z wielu wcześniej próbowanych sposobów był w moim przypadku najskuteczniejszy , choć wiele osób nie dawało mi szans na niepalenie - byłam uznawana przez ogół jako niereformowalna w tym zakresie. A paliłam przez ponad 20 lat ( z wielkim hakiem ) około 50 papierosów dziennie .
Przez tych okolo 30 lat wszyscy moi bliscy stale i stale ponawiali próby namówienia mnie do rzucenia palenia .
I mimo, że oglądałam przeróżne programy, w których udowadniane było naukowo , że palenie naprawdę szkodzi , mimo tego, ze co rusz to napotykałam osoby po usunięciu krtani , zupełnie nie przyjmowałam tego do siebie .
Myślałam sobie : ale sa biedni, że ich to spotkało.....i zaraz sobie cichutko myślałam : ja mam szczęście, mnie to nie spotka ( do dziś nie za bardzo wiem, dlaczego tak sobie myślałam ).
Nie pomogła nawet wizyta u laryngologa, który postawił diagnozę : stan krtani przedrakowy . Spłakałam się jak bóbr ze strachu, ze ten stan może się przerodzić w rakowy , ale palenia nie rzuciłam .
Ba, już w 2 dni po wizycie u tego lekarza zaczęłam wokół rozpowiadać, że jak ten lekarz mógł mi tak powiedzieć ? Jak mógł mnie tak przestraszyć ? Przecież tak robi tylko konował, nie lekarz ......
Coraz częstsze uwagi z zewnątrz dotyczące przestania palenia przyjmowałam jako próbę ograniczenia mojej wolności
Bo tylko WOLNOŚĆ była dla mnie zawsze bardzo ważna, a palenie było jakby jednym z jej przejawów.
( Teraz się śmieję , że trochę przekornie - z powodu obawy przed ograniczaniem mi wolności nie chciałam zaprzestać nałogu . Nałogu, który przecież mi ta wolność najbardziej ograniczał .)
A więc jak tylko się okazało , że kluczem do przerwania z nałogiem nie może być obawa przed choroba, Opiekun zaczął mi pokazywać , jak ten nałóg mnie ogranicza.
Zaczęłam sobie wtedy uświadamiać , że w sumie większość moich decyzji była uzależniona
od papierosów: nie utrzymywałam bliższych kontaktów ze znajomymi, u których w domu nie można palić, w pociągach wybierałam tylko przedziały( wagony) dla palaczy, na papierosy wydawałam bajońskie sumy na miesiąc, a mogłabym wydawać je na cos innego ( paliłam 2,5 paczki dziennie R1 ), wychodziłam w trakcie wszystkich dłuższych spotkań, narad , bo nie wytrzymywałam ponad godziny bez papierosów , musiałam zatrzymywać samochód , w którym jechałam na delegacje z innymi osobami po godzinie, bo tez nie mogłam wytrzymać , w najgłębszej nocy potrafiłam jechać na dworzec albo do nocnego sklepu, gdy mi zabrakło papierosów , zamiast spokojnie spać , ba, potrafiłam nawet wygrzebywać co dłuższe niedopałki , aby je dopalić, jak już nie miałam innego wyjścia ....no bo o proszeniu obcych osób na ulicy o papierosa - jak nie mam ich gdzie kupić - to już nie wspomnę ....
I tak sobie kiedyś pomyślałam : i czy to jest wolne życie, czy to ja dzierżę ster w swoich rekach, czy to papierosy mną rządzą ?
I tak się zaczęło . Zaczęłam chcieć być WOLNA , wolna od niechcianych i nieświadomych ograniczeń .
Po tej wstępnej decyzji zaczęłam się przyglądać problemowi papierosów już świadomie .
Już nie uciekałam z pokoju, jak pokazywano płuca palacza w trakcie operacji . Przypominałam sobie, ile smoły codziennie wypłukiwałam z filtrów Venturi, smoły, która trafiała do moich płuc.
Już dopuściłam do siebie myśl , że każdy mach dymu naprawdę zawiera tysiące substancji trujących .
Kiedyś pomyślałam : i pomyśleć, czy zjadłabym przykładowo śliwkę, gdyby było od razu na jej powierzchni widać, ze jest czarna i lepka od smoły ? A takich 'śliwek' w postaci papierosów 'zjadam'codziennie 50 !
Wreszcie decyzja zapadła . Przestaję palić .
Ale to nie była już taka sobie zwykła decyzja , bo po wcześniejszych , nieudanych próbach rzucenia palenia ( nie są tu ważne , tylko zaciemnią obraz ) już wiedziałam , ze KLUCZEM DO RZUCENIA PALENIA JEST DECYZJA NIEZŁOMNA, NAJPOWAZNIEJSZA PO SŁOŃCEM .
Tą decyzję poczułam tym razem każdą swoją komórką , była tak głęboka i pewna, jak cos najbardziej pewnego na świecie , bo to ona stanowiła fundament wszelkich następnych kroków .
Następnym krokiem było uświadomienie sobie , dlaczego zaczęłam palić , co papierosy mi 'dawały' . Odpowiedzi na te pytania ułatwiało przypomnienie sobie sytuacji , w których zazwyczaj paliłam .
No cóż, musiałam się przed sobą przyznać, ze kiedy miałam 16-17 lat , papierosy były kiedyś dla mnie symbolem dorosłości i wolności.
Wg mnie wtedy człowiek zaczynał palić oficjalnie dopiero wtedy, gdy był dorosły, gdy już nie musiał 'słuchać' rodziców .
A ja strasznie chciałam być dorosła, chciałam być tak postrzegana ..chciałam , aby moje słowa traktowano poważniej , a nie zbywano, jak słowa dziecka.
Na dodatek papieros u kobiety był wg mnie takich symbolem dodającym jej trochę tajemniczości ( ach, te długie lufki ), kobiecości , a ja także chciałabym być już uznawana wtedy za dorosła kobietę
Z czasem do tego typu postrzegania roli papierosów doszła przyjemność : bo paliłam je przeważnie w momencie zakończenia jakiś prac porządkowych w domu , w momencie spokoju, gdy piłam kawę lub herbatę, w przyjemnych momentach, gdy gadałam z przyjaciółmi, w chwilach ekscytacji , gdy mówiono o czymś, co mnie bardzo interesowało ... te momenty się potem zwielokrotniły : paliłam po jedzeniu, potem przed jedzeniem , itp. .....
Z czasem nauczyłam się łączyć uczucie przyjemności z papierosami, i tak zostało to w podświadomości zakodowane . Papieros = przyjemność .
Teraz trzebaby by było to powrotem ODKODOWAĆ .
Odkodować na dwa rodzaje wrażeń : papieros - prawdziwe wrażenia organizmu związane z jego paleniem , i -osobno przyjemność związana z sytuacja, a nie z papierosem .
Ale odkodować trzeba by nie tylko to, także - jak pomyślałam , zakodowane miałam w podświadomości palenie w określonych sytuacjach . I palenie w tych sytuacjach także trzeba by odkodować .
Tu można by moim zdaniem zmienić kolejność tych czynności , ja zaczęłam od odkodowywania sytuacji .
Ale tu napiszę tak, jak moim zdaniem jest lepiej . Jak najpierw odkodować uczucie przyjemności związane z samym paleniem , z samym papierosem .
Moim zdaniem pierwszym warunkiem jest zapalenie papierosa świadome. Nie na haju, nie na głodzie, ale wtedy, gdybysmy wcale nie musieli palić.
Na końcu swojego palenia paliłam R1 , a one były takie słabe, że w sumie po jednym papierosie nie za bardzo czułam na sobie ich szkodliwego działania. No to któregoś tam razu postawiłam przed sobą cała paczkę , i zaczęłam palić .
Wypaliłam jednego , cały czas wczuwając się w swój organizm - co czuję świadomie, tak naprawdę, jak palę . Drugiego papierosa zapaliłam od pierwszego .
Zaczęłam sobie uświadamiać, że wciągany dym do płuc wcale nie sprawia mojemu organizmowi żadnej przyjemności . Ze jest gorzki, duszący , niedobry ....
Nie dodawałam sobie nic od siebie, nie wymyślałam , tylko odbierałam czyste reakcje swojego ciała .
Po trzecim papierosie wypalonym jeden za drugim poczułam wysuszenie w buzi, i taki jakiś przesyt. Z doświadczeń z filtrów Venturi już wiedziałam, że z każdym papierosem wchłaniam do płuc sporą kroplę smoły. Wiedziałam z doświadczenia, że cała paczka papierosów to łyżeczka tej smoły. Dziennie.
Smoły, której z tych filtrów nic nie chciało zmyć - rozpuszczalnik, benzyna, spirytus. .
Po 12 papierosie z rzędu miałam dość. Już wiedziałam , już byłam świadoma tego, co naprawdę odbierał organizm podczas palenia.
Nic przyjemnego . Uświadomiłam sobie , że przez całe lata naprawdę oszukiwałam siebie , ze palenie jest przyjemne, i nie szkodzi . Szkodziło , było ohydne ....
To tak, jakby codziennie świadomie pakować w siebie truciznę .
Ja w każdym razie 'odtrułam' się psychicznie .
Co do ODKODOWYWANIA SYTUACYJNEGO , to zaczęłam od tego, że uzmysłowiłam sobie, w jakich sytuacjach paliłam najczęściej, nieomal machinalnie .
( dobrze by było je nawet zapisać )
I brałam codziennie parę razy każdą z tych najczęstszych sytuacji na tapetę , i odkodowywałam się : wyobrażałam sobie taką sytuację , ale już w niej nie paliłam.
Czyli wyobrażałam sobie przykładowo , kiedy jadę samochodem, i nie palę .
Wyobrażałam sobie, że nie potrzebuję wtedy palić , ze nic mnie nie ciągnie do palenia, ze jadę sobie do domku albo pracy ,i mam dobry humor , i to bez papierosów. Świat jest piękny, jestem pozytywnie nastawiona do wszystkiego . Papierosy ? A po co mi one ? Przecież mogę się czuć tak wspaniale i bez nich . One po prostu nie istnieją dla mnie .
Na początku wyobrażałam sobie, że nawet jak mnie ciągnie do palenia, to biorę papierosa, patrzę na niego, i odstawiam go z powrotem do paczki . No bo tak naprawdę to nie chcę palić . Ani świadomie, ani machinalnie. Wyobrażałam nawet sobie, ze biorę papierosa, ale przypominam sobie decyzję , przypominam sobie dlaczego ona jest taka, i odstawiam go. Mam się świadomie truć ? Przecież papieros to naprawdę nic dobrego, to tylko setki trujących substancji i nawyk , nic więcej . I dla potwierdzenia można sobie przypominać swoje odczucia po tych 12 papierosach z rzędu .
W następnych wizualizacjach w tym temacie wyobrażałam sobie siebie prowadzącą samochód , ale już bez żadnych ciągotek do palenia - tak, jakby w ogóle papierosy nie istniały . Wyobrażałam sobie drogę od wejścia do auta do wyjścia z niego , i czasie tej wizualizacji nie było miejsca na myśl o papierosie .
Potem wizualizowałam sobie następne sytuacje z listy , kiedy np. po posprzątaniu ' przysiadałam' na chwile, aby odpocząć .
Wyobrażałam sobie, że siedzę sobie , oglądając z przyjemnością lśniącą podłogę, czy czyste blaty w kuchni, czy lśniący czystością pokój .
Czuję przyjemność, ale jest ona związana z wyglądem mieszkania, poczuciem dobrze wykonanej pracy .
I tak samo jak poprzednio, na pierwszych wizualizacjach wyobrażałam sobie, ze czasami mnie w takich momentach ciągnie do zapalania, ale w czasie wizualizacji pokonywałam ta pokusę .
Znowu wracałam myślą do momentu decyzji , i do tego, dlaczego ona taka była .
W pózniejszych wizualizacjach - tak jak poprzednio - w całym wyobrażeniu o tej sytuacji nie było już miejsca na myśl o papierosie. Wyobrażałam sobie, jak siedzę , odpoczywam z przyjemnością , koniec.
W ten sam sposób sobie odkodowałam większość najczęstszych sytuacji, kiedy paliłam .
W parę lat później, po zapoznaniu się z technikami NLP już wiedziałam, , ze zrobiłam wtedy ( dzięki podpowiedzi Opiekuna ) w sumie pół roboty.
NAUCZYŁAM PODŚWIADOMOŚC INNYCH REAKCJI .
Już były mniejsze szanse na to, aby zapalić machinalnie, bez udziału świadomości.
Nadszedł w końcu dzień, który wyznaczyłam na zaprzestanie palenia.
Wyznaczyłam go w czasie wolnych dni , aby- na wszelki wypadek - nie wyżywać się na kolegach z pracy .
Ale nie odczułam go jakoś nadzwyczajnie, nie odczułam stresu, napięcia .
Wizualizacje zrobiły swoje.
Kiedy czułam potrzebę zapalenia , nazwijmy to ogólnie ' kuszenie', przypominałam sobie moment decyzji, bardzo mocno w skrócie dlaczego tak zdecydowałam, uczucie przepalenia , i potrzeba odchodziła.
Po paru 'kuszeniach' byłam już na tyle wprawna, ze zaczęłam im się przyglądać. Skąd pochodzą? Z której części mojego ciała ? Jak ' wyglądają ' ?
Był to okres, kiedy pomagałam już w zakresie zagubionych dusz, stąd ze zdziwieniem stwierdziłam , ze nie wszystkie kuszenia były 'moje'.
Jakaś część 'kuszeń pochodziła od mojego własnego organizmu, przede wszystkich z żołądka - jak uczucie głodu , ale była tak słabiutka , że pokonać ją było bardzo łatwo .
Inna część kuszeń pochodziła jakby z umysłu - to pewnie część myśli związana z przyzwyczajeniami myślowymi .
Natomiast szybko się okazało , że część myśli o zapaleniu nie była 'moja', a pochodziła od otaczających mnie złośliwych duszyczek , które towarzyszyły mi, aby poprzeszkadzać w pomocy innym duszom .
Te duszyczki nie dość , że paliły ze mną, ( bo same jeszcze nie umiały opanować tego nałogu ), to jeszcze z założenia mocno chciały przeszkodzić mi w zerwaniu z nałogiem .
( Z czasem zauważyłam, ze wiele osób zaczyna palić , albo nie umie przestać , bo ma wokół - może nie od razu złośliwe dusze, ale zwykłe dusze rodzinne, które od lat przyzwyczaiły się do palenia z daną osobą .
Dusze te bo za życia w ciele ludzkim nie zdążyły zerwać z tym nałogiem , i teraz często namawiają innych, aby sobie zapalili , a one się wtedy do tego dołączają .
Nie chciałabym teraz tego tematu rozszerzać, dlatego tylko napiszę , że ' na wszelki wypadek' dobrze jest poprosić Boga ( Opiekuna ) o to, aby pomógł nam w wyeliminowaniu tej 'obcej' składowej potrzeby zapalenia - albo poprzez poinformowanie dusz rodzinnych, aby nie przeszkadzały w zerwaniu z nałogiem , albo przez neutralizację ich wpływów energetycznych na nas , tak, abyśmy mieli do czynienia jedynie z efektami naszego własnego palenia .
Tak czy owak gdy nachodziły mnie myśli o paleniu , oddalałam je tylko dzięki przypominaniu sobie samego momentu decyzji , faktu szkodliwości palenia , oraz tego, że nałóg ogranicza mocno moje zycie .
Po kilku godzinach byłam bardzo zdziwiona i uradowana : Boże, udało mi się wytrzymać 5 godzin bez palenia ! To uda mi się wytrzymac i następne 5 !
Pod wieczór byłam już mocno zmęczona, i ciężko było mi wytrzymać kolejne kuszenia.
Poprosiłam wiec Opiekuna o dodanie energii , bo choć decyzja dalej była niezłomna, to jednak byłam już taka słaba energetycznie, że mogłam zapalić już w czasie trwania każdej następnej myśli o zapaleniu . Czyli energia takiej myśli mogła być już silniejsza od energii mojej woli , jaką wtedy dysponowałam .
Opiekun dodał mi energii, i tak przetrzymałam pierwszy dzień.
Następne dni były o wiele łatwiejsze , niż się spodziewałam .
Zaczęłam się już uczyć SCHEMATU : myśl o zapaleniu - przypomnienie momentu decyzji , i jej podłożu - zapanowanie nad pokusą .
Gdy myśli były bardzo silne, albo częste, a ja padałam na pysk bez energii , posiłkowałam się w trakcie dnia dodawaną energią od Opiekuna .
I tak mijał dzień za dniem, a tych myśli o zapaleniu było z dniem za dniem coraz mniej ...były teraz coraz słabsze , aż przestałam na nie zwracać uwagę .
W sumie zaczęłam się z nimi rozprawiać machinalnie czyli podświadomie, bo miałam już taka wprawę .
Po miesiącu niepalenia byłam pewna , że już do tego nałogu nigdy nie wrócę .
I tak minęły chyba ze dwa lata.
Nie paliłam w tym czasie, i nie chciałam palić .
Bardzo rzadko , kiedy spotykałam się ze znajomymi , którzy palili , pojawiały się na mgnienie oka stare kuszenia , ale już umiałam się z nimi rozprawić .
I co ciekawe , wiedziałam, że nie pochodzą one z mojego organizmu - bo to albo Opiekun chce mnie 'sprawdzić' , albo 'kuszą ' duszyczki moich znajomych. W sumie nie było to jednak ważne , od kogo te mysli pochodzą , bo już wiedziałam , jak je oddalić .
Byłam pewna swojego niepalenia . Zaczęłam się jednak spotykać coraz częściej z opiniami , że nałogowiec zawsze zostaje nałogowcem , i nawet jak to ktoś wytrzymał 10 lat, to może znacząc palić znowu .
Ze palacz powinien się bać papierosów, tak jak alkoholik wódki, bo kiedyś ten papieros może nad nami zwyciężyć
Te słowa uderzały w jakąś moją słabą strunę . Co to znaczy, ze powinnam się bać ?
NIE CHCĘ SIĘ NICZEGO BAĆ, A JUŻ NAMNJIEJ SWOICH REKACJI .
Któregoś dnia wiec postanowiłam się ODCZULIĆ = odkodować z tego strachu.
Podstawą mojej pewności siebie w tym zakresie była dalej moja niezłomna decyzja o nie paleniu - nic się w niej od tych lat nie zmieniło .
Któregoś dnia , będąc w miłym towarzystwie , wzięłam wiec papierosa od kolegi, i zaczęłam palić - ale uważnie, świadomie, nie machinalnie.
Stwierdziłam to, co kiedyś: dym był śmierdzący , gorzki , wcale nie smaczny. Po 3 machach zakręciło mi się w głowie , bo był na dodatek mocny. W połowie go zgasiłam , bo mi nic nie dawał . Żadnej przyjemności . I tak jest do dziś .
A minęło już ...nawet nie wiem ile, bo nie liczę ....5 lat ? 8 ?
Nie wiem , bo to już nie jest ważne .
Aha, jeszcze coś . Może w dwa lata po rzuceniu palenia przyśnił mi się jeden z takich typowych jasnowidczych snów, które miewam od czasu do czasu .
Śniło mi się, że gdybym nie rzuciła palenia , to właśnie następnego dnia dowiedziałabym się , że mam raka krtani .
Nie skomentuję tego.
Dziękuję 'Aniołki' za pomoc <przytul> |
|
|