Freya
Mol Książkowy
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
|
Widzę,ze dyskusja wciaż trwa:)
Do tej pory usiłowałam tylko tłumaczyć,ze Koscioł to ludzie,ze mamy wpływ na niego, bo to my go kształtujemy- nawet nie chodzac do niego i zrywając z nim więzy.Gdy opustoszeją mury nie będzie komu wciskać nieprawdy...Apelowałam do obiektywizmu mówiac ,ze to sie pomału zmienia, ze idą-dorosleja młodzi ludzie, bardzo wyczuleni na fałsz, obłudę, nieprawdę- dogmaty i straszenie im nie wystarczą.
Ale skoro Was wzieło na dawanie konkretnych przykładów( pogrzeb,religia w szkole,itp, itp), to moze podam też cos z życia wzięte.
Moje córka w gimnazjum zbuntowała sie i powiedziała,że przestaje chodzić do Kosciola.Ze to jest szopka itp.Nie dziwiłam jej sie zbytnio ,bo jak wczesniej pisałsam nasz proboszcz i wikary to ludzie sprzed dwóch wieków, czym wiec mieli przekonać współczesną , zbuntowaną młodziez?
Na poczatku liceum powiedziała,ze nie zapisuje sie na religię ,tylko etyke. Stwierdziłam- idź jeden raz ,a zobaczysz.Potem zadecydujesz.Tak zresztą nastawiała wychowawczyni( mozna było tą decyzje zmienic w trakcie semestru).
I tu szok- zetknęła sie z innym kapłanem i jakby inną religią
Ksiądz nawet uczył ich modlitw "do innych Bogów",tj. po muzułmańsku,hindusku itp.Przychodzili na lekcje a ksiadz: dziś modlimy sie do Allacha:).No i leciała modlitwa.
Potem recytowała mi te modlitwy w domu.
Teraz należy do studenckiej dominikańskiej 'Beczki".
Dominikanie bardzo intensywnie uczestnicza w udzielaniu pomocy potrzebujacym.Skupiaja i przyciagają do siebie ludzi z różnych srodowisk, i z rożnych miejsc.Nie są kosciołem parafialnym,a wiec nie ma u nich typowego kontaktu z wiernymi ( na zasadzie przynależnosci terytorialnej, czyli chodzenie po koledzie, kartoteki itp).Zawsze pomagają- bezdomnym, chorym, dzieciom z rodzin patologicznych...Umieja ta pomoc fantastycznie zorganizować.Moja córka nalezy do grupy studentów pomagajacych dzieciom w nauce.Ma takich 2 podopiecznych , do których jeździ do domu i doucza z matmy.
Na niedzielnych mszach zawsze jedna "taca" jest przeznaczana na jakis cel zewnętrzny.Dominikanie maja stały kontakt z Przytułkiem Brata Alberta( organizuja bezdomnym różną pomoc).
Kiedy jest msza dla młodych małżeństw, to na czas homilii zjawia sie braciszek i zabiera wszystkie dzieciaki do sąsiedniej kaplicy , aby mamy i tatusiowie mogli w spokoju posłuchać kazania.Dzieciaki robią taki dłuuugi wijący sie wąż,który na początku i nakońcu ma "braciszka" i pedzą tym wężem przez kosciół w sina dal. Po kazaniu wąż wraca do rodziców
Studenci zawsze rano mogą wpaść do stołówki na darmowe dominikańskie sniadanko. Oj wielu korzysta z tego przywileju.Przecież wiekszosc z nich to ludzie przyjezdni, bez swych rodzin zostawionych gdzieś tam w Polsce.
"Beczka" jeździ na wycieczki ( głownie w góry), chodzi na zabawy( typu Sylwester, Andrzejki itp), sa zgraną grupa liczącą kilkaset osób.
Sabinka kiedys pokazywała mi zdjęcie braciszka, który przewodniczył ich wypadowi w góry.Przestraszylibyscie sie go w ciemnej uliczce. Poteżny facio, z tatuażem na rece ,ogolony na łyso. Acha, na zdjeciu miał kaptur na głowie:)I taki ktos wspaniale mowi o Bogu.
Podsumowujac- nie potepiajmy w czambuł i nie wrzucajmy do jednego worka całości problemu.Nasze spojrzenie na każdą rzecz jest tylko częścia prawdy, a prawd jest tyle ilu ludzi.W niczym nie ma totalnego zła i totalnego dobra.Żyjemy w swiecie dualizmu.Gdyby nie było zła , to dobro by nie istniało.
A co do ksieży...To są po prostu ludzie.Niezwykle trudno , a wrecz nierealnie jest zyc w ciagłym stanie łaski.Są tylko jednostki, które potrafią isć przez swój kaplański stan z powołaniem w sercu.Jednakze dla wiekszosci to niemozliwe.Nic wiec dziwnego,ze napływ młodych ludzi do seminariów gwałtownie maleje.Kościoł Katolicki opiera sie na prawdopodobnie najbardziej archaicznym systemie wierzeń.W wielu punktach sposób myslenia Kościoła pozostał od wieków niezmieniony.Tymczasem zycie ulega ciagłym przekształceniom i zmianom.Prawda naszych przodków niekoniecznie pozostaje prawdą we wspołczesnym świecie.Wciaż sie rozwijamy i zmieniamy.
Mysle ,ze sama religia i przynależnosć do niej nie jest niczym złym.Gdyby wiekszosć z ludzi praktykowała ideały wyznawanej religii swiat z pewnoscia byłby duzo lepszy.
Jesli mi sie cos nie podoba , i nie mogę tego zmienic ,to odchodzę od tego.
Za mgłą napisała :" Bóg jest wszędzie."
No wiec wszędzie mozna Go znaleźć i z Nim porozmawiac. A juz najwiecej Go w nas samych:)
|
|