Kasiula
Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
|
Jeszcze raz dziekuje za mile powitanie:)
Tak sie zastanawialam od czego zaczac i nie za bardzo mam pomysl, sprobuje jakos to o czym mysle ubrac w slowa:)
A wiec tak: pomalutku , wielkimi krokami zblizam sie do czterdziestki;) mam kochanego( chyba) meza i trojke cudownych dzieciaczkow:) dwojka to juz mlodziez( 18 i 15 lat) no i mam jeszcze wyczekany i wymodlony 2,5 roczny cud- Amelke:) Jestem dosc skomplikowana osoba( tak o sobie mysle), wielka pesymistka- ciagle wydaje mi sie ze tuz za rogiem czycha jakies niebezpieczenstwo, ze znow cos zlego sie wydarzy.Uwierzcie staram sie odganiac zle mysli ale czasem kiepsko mi to wychodzi a do tego jestem leniuchem:) no i jedna rzecz, ktora byc moze dziwnie zabrzmi odnosnie tego co nizej napisze, boje sie zmarlych tzn boje sie juz snic o nich a oni powracaja choc ja nie chce ze zwyklego strachu, probowalam z tym walczyc ale opornie mi to idzie. reszte moze podziele zeby to jakos sensownie wygladalo.
Sny
W moich snach ciagle pojawiaja sie osoby zmarle i to nie tylko te z najblizszej rodziny. Opisze kilka- kilkanascie lat temu zmarl dziadek mojego meza i sie zaczelo, snil mi sie co noc przez dluzszy okress czasu, we snie bylam swiadoma ze on nie zyje i nawet pamietalam szczegol ze mial zaklejone usta ale ja go rozumialam dzieki jego oczom, ktore niezmiennie wpatrywaly sie we mnie, ten blagalny wzrok zapamietam do konca zycia.Zaraz po tym budzilam sie i odmawialam za jego dusze modlitwy, o ile dobrze pamietam te sny identyczne za kazdym razem skonczyly sie po ok miesiacu i juz nigdy wiecej mi sie nie przysnil. Inny sen , ktory zapamietam na zawsze to sen na jawie, w srodku dnia zaraz po pogrzebie mojej mamy- dzien po pogrzebie mielismy podjechac po mojego tate i jechac z nim na cmentarz, ja nie bylam w stanie wstac z lozka, bylam tak pograzona w zalu ze najchetniej bym z niego nie wychodzila, moj maz namawial mnie bardzo dlugo ale w koncu sam pojechal, ja zostalam z wlasnymi myslami, obok w pokoju bawily sie dzieci, nagle czas jakby sie zatrzymal , wszystko ucichlo a ja znalazlam sie obok niezyjacej mamy, lezala na jakims wysokim lozku, w bialej szacie , ja z rozpacza poglaskalam ja po policzku, nagle ona zlapala mnie za reke , przytulila ja do swojego serca i tak mocno trzymala , nie chciala puscic, przerazona wyrwalam sie jej i chcialam uciekac ale jeszcze sie odwrocilam , zobaczylam ze lezy na boku, pomyslalam przeciez to moja mama , nie moge jej zostawic w takiej pozycji i pomimo przerazenia zawrocilam, poprawilam ja a ona znow mnie w ten sam sposob zlapala i wtedy wyrwalam sie i juz bez ogladania ucieklam przez biale drzwi z szybkami , ktore byly w bialej chmurze, ocknelam sie i zobaczylam meza , ktory stal nade mna i pozniej mi mowil ze takiego przerazenia w moich oczch nie widzial nigdy. W tym snie na jawie balam sie tego ze mama chce mnie zatrzymac ze soba a ja wiedzialam ze nie moge zostawic dzieci.
Jeden sen dal mi wielka nadzieje:) Staralismy sie o trzecie dziecko przez kilka lat, bezskutecznie, byly lzy, zalamanie i wtedy wlasnie przysnilo mi sie ze leze na szpitalnym lozku, podchodzi do mnie moja mama, taka mlodziutka, usmiechnieta i podaje mi noworodka, sliczna dziewczynke z ciemnymi wlosami i mowi- masz tu swoja Amelke:) przestalam sie zamartwiac i niecaly rok po snie okazalo sie ze jestem w ciazy, od poczatku bylam pewna ze to bedzie dziewczynka no i ze bedzie miala na imie Amelka- i tak wlasnie jest:)
Nie bede opisywac wszystkich snow, bo sa one nagminne, opisze Wam jeszcze tylko dwa, ktore dzis juz wiem czego jeden z nich dotyczyl a przez ktory bylam na skraju zalamania nerwowego
Na poczatku marca mialam taki sen: snilo mi sie ze mama przy mnie umierala, ja zaczelam ja reanimowac i udalo mi sie przywrocic ja do zycia, nagle zobaczylam wystajaca z jej kieszeni kartke, wyciagnelam ja ,rozlozylam i zobaczylam ze jest to gwarancja jakiejs czesci znajdujacej sie przy sercu, dokladnie nie pamietam daty produkcji ale doskonale wryla sie w moja pamiec ( dokladnie przytocze) data konca waznosci: 10 kwiecien 2010r( ta data byla pogrubiona czcionka).Nawet nie wiecie jakie psychiczne meki przechodzilam, balam sie o moje dzieci, od tegu snu juz mialy zakomunikowane ze tego dnia nie ma wyjscia z domu, najbardziej balam sie o 15 letnia corke, gdyz myslalam ze to jej stanie sie cos zlego bo ona w dziecinstwie przeszla ciezka operacje na otwartym sercu, nawet echo serca wykonane tydzien przed ta data mnie nie uspokoilo, im bylo blizej tym bylo gorzej , nie spalam, nie moglam jesc i kiedy nastal ten dzien syn rano puka do naszej sypialni, wchodzi i mowi mamo wysnilo ci sie , myslalam ze padne .Powiem Wam ze pomimo tej strasznej katastrofy, ja i tak do polnocy czekalam zeby ten dzien sie skonczyl, zeby nic zlego juz wiecej sie nie wydarzylo.
A kilka dni temu przysnil mi sie ten rozbity samolot, na przodzie mial konska glowe, identyczna jak w bajce, nie pamietam tytulu ale chodzilo o zamordowanego konia, ktorego glowa zawisla nad brama miasta. Brr
Paraliz
Przez dlugi okres czasu po smierci mamy, kilka razy w ciagu jednej nocy paralizowalo mnie zupelnie, dusilam sie , nie moglam zawolac meza ani go nawet ruszyc,, doszlo do tego ze balam sie zasnac bo wiedzialam ze to cos nastapi, spalismy z mezem za rece zebym jakos mogla go choc delikatnie musnac, bo kiedy mna szarpnal to mijalo. Raz nawet juz doszlo to do momentu, kiedy widzialam piekny blekit, nie potrafie go opisac slowami dokladnie bo jeszcze takiego koloru nie spotkalam. Moze wiecie co to jest? Bardzo dziwne uczucie bo niby zasypiasz a zaraz juz nie spisz duszac sie i nie mogac sie nawet ruszyc, czy wydobyc z siebie chocby mrukniecia.
Zmarli
Mialam to napisac w prosbach o kontakt ale cos ( czy ktos) mnie powstrzymuje, pewnie nie chce kontaktu. Smierc od kilku lat towarzyszy naszej rodzinie, dodam nagla. Moja 62 letnia mama zmarla nagle na zator tetnicy plucnej prawie piec lat temu, dlugo dochodzilam do siebie, ciagle towarzyszy mi w snach, czasem tez jak bylam u taty zjawiala sie na momencik, co objawialo sie silnym zapachem kwiatow( ja to okreslilam jako zapach maciejki)Bol w sercu jest ciagle. Ale staralismy sie normalnie funkcjonowac az tu znow , 19 pazdziernik 2008 roku telefon z Polski( mieszkamy obecnie za granica)ze 42 letnia siostra meza nie zyje, nikt , nawet jej matka nie wiedzieli co sie stalo, jej maz nic nie chcial powiedziec, dopiero jak zajechalismy na miejsce, pojechalismy z tesciowa do prokuratury i udalo sie wyblagac choc slowo, dowiedzielismy sie ze bylo to najprawdopodobniej samobojstwo- upadek z 10 pietra. Dla nas tragedia, jakos przetrwalismy i po pogrzebie wrocilismy do Anglii, rowniutenkie dwa tygodnie pozniej( ten dzien poprzedzala noc pelna dziwnych snow i zjawisk ,sen w ktorym ta zmarla Helena mowila o kolejnej tragicznej smierci , no i ktos chodzil nam po domu stal kolo lozka itp. dostalam smsa od siostry ze nie zyje moj kochany wujcio chrzestny, bardzo wiele mu zawdzieczam, lepszy niz niejeden ojciec. Taki dobroduszny czlowiek, co nawet w wigilie jezdzil z jedzeniem na dworce bo mowil ze jest tam wielu dawnych kolegow z pracy, ktorzy zostali bezdomni, znaleziono go utopionego w zalewie- byl karmic labedzie. Nie wiemy do dzis co sie stalo czy wpadl, czy mu ktos pomogl, policja powiedziala ze nie ma swiadkow, nie ma sprawy. No, coz my musimy jakos zyc dalej, choc ciagle myslimy o tych ostatnich, dwoch tragicznych smierciach- bo nie wiemy co sie tak naprawde stalo w obu przypadkach.
To tak pokrotce o mnie;), choc i tak sie rozpisalam ze watpie ze ktos przez to przebrnie. Staralam sie jakos to skrocic ale nie potrafilam , wiele ominelam. Przepraszam za brak polskich liter i ze to tak troche bez ladu i skladu.
Pozdrawiam serdecznie
|
|