Freya
Mol Książkowy
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
|
Dziś dostałam wiadomosc ,ze Andrzej wczoraj odszedł...
A jeszcze 2 tygodnie temu rozmawialismy.Dlatego pisząc to, nie mogę uwierzyć,po prostu nie wierzę,ze już nigdy do mnie nie zadzwoni ,i nie przegadamy 2 godzin jak zwykle...Bo z Andrzeja był straszny gaduła.Zawsze na koniec naszej dwugodzinnej( a nieraz i dłuższej) rozmowy przepraszał, ze tylko On mówił.A ja zawsze odpowiadałam,ze nastepnym razem to ja będę mówiła, a On słuchał...Ale nastepnym razem było znów tak samo:) I znów było przepraszanie.
Przez ostatnie 2 lata rozmawialismy wielokrotnie.Opowiadał o swoim stanie,ale nigdy się nie skarzył.Nigdy.Zawsze "dawał radę".Zawsze parł do przodu.Nie znam nikogo ,kto tak "lekko" umiałby chorować,jak robił to Andrzej.I ciagle był głodny życia.Mówił mi jak bardzo cieszy Go kazdy dzień,i kazdy drobiazg w tym dniu.Opowiadał jak na nowo nauczył się chłonąć życie,cieszyć się z każdego promienia słońca,z każdej trawki(ostatnia wiosna i lato po przeszczepie).Kupował kwiaty,sadził w doniczkach "swoje" warzywa,zabudował wielki balkon ,zeby w tym roku poszerzyć hodowlę i żeby nie czekać juz do lata,tylko wczesna wiosną przesiadywac tam i cieszyc się kazdym dniem i pierwszym ciepłem. Zbudował w domu wielkie akwarium...Tak, tych planów ciągle i ciągle było duzo.Mówił mi-Jola ja kocham zycie.
Chciał żyć dla Syna,chwalił się ,ze Mateusz jest taki madry,dobry,dużo się uczy,ze teraz kończy licencjat ,a potem bedzie magisterka.Największym marzeniem Andrzeja było "doczekać wnuka".Cżesto mi to powtarzał-Jola ja musze zyc ,bo musze zobaczyć wnuka, doczekać tych czasów...
Kiedyś zadzwonił do mnie rozentuzjazmowany z nowym pomysłem.Chcial do spółki ze mna napisac ksiażke.O rozwoju duchowym, o Jego drodze do tego rozwoju.I chcial połaczyć nasze doświadczenia,a pamietał ze ja juz "coś pisalam" i ze wspólnie będzie łatwiej.
Mówił też jak wiele dała Mu Polana po śmierci Żony,jak wiele zmieniła w Jego postrzeganiu tego i tamtego swiata.Polecałam Mu ksiązki.Nawet wczoraj pomyślałam, czytajac własnie nową ,ze muszę koniecznie polecić ją Andrzejowi...Bo On czytał,chłonął je.A potem mi mówił-Wiesz, ja się w ogole nie boję smierci.Mógłbym odejsc już dzisiaj.Moja Sarenka (jak nazywał Żonę) Tam czeka...
Miał kontakty ze swoja zmarłą Żoną ,opowiadał mi o nich.Ale zawsze podkreślał,ze jest Mateusz,jedynak,ze dla niego musi zyc. 2.5 roku temu Mateusz stracił Mamę ,teraz został mu już tylko On.
Chciałam Wam to wszystko napisać,bo nie wiem czy znaliscie Andrzeja.Czy znaliscie Jego zawsze pogodny głos.Nawet w tej cięzkiej chorobie Jego głos, intonacja,pogoda-nie zmienialy się.To było w Nim chyba najbardziej niesamowite.I delikatnosć, wrazliowść.Zawsze żartował ze nie moze ogladac filmów " z przesłaniem",bo płacze na nich jak bóbr i przynosi wstyd np synowi.
Andrzej miał tyle lat co ja,byl młodszy ode mnie o 2 dni...Ostatnio 2 tygodnie temu żartował na ten temat,mówiac mi ze pewnie dlatego czuje takie "powinowactwo dusz" miedzy nami.
Teraz wiecie jaki był Andrzej.
Pogrzeb odbędzie sie w piatek 24.02. Msza żałobna o godz 8,a potem pogrzeb.
Proszę zapalcie Andrzejowi światełko i badzcie z Nim w mysli i w modlitwie.Obiecałam to Mateuszowi.
Jestem pewna ,ze Andrzej poradził sobie pięknie w przejsciu i ze jest w swiecie bez bólu,szpitali,chorób.Jest ze swoją Sarenką, szcześliwy.Był do tego przygotowany.
[R.I.P.]
|
|